Sąsiedzi potrafią być różni, jedni mili i pomocni, drudzy wścibscy i denerwujący. Jednak są i tacy, którzy z bloku potrafią zrobić szczurze gniazdo albo pijacką „melinę”. A najgorsze jest to, że niewiele da się z nimi zrobić.
Niektóre z bloków na legionowskich osiedlach to prawdziwe skupiska przeróżnych patologii. Buntownicza młodzież upodobała sobie klatki schodowe jako najlepsze miejsce do alkoholowych czy, co gorsza, narkotykowych libacji. Niejednokrotnie mieszkańcy znajdują w bloku lub pod blokiem stłuczone butelki, małe foliowe torebeczki z zapięciem strunowym, albo zużyte strzykawki. Leżą one na widoku i wystarczy moment, aby taka rzecz znalazła się np. w ręku dziecka. Jakie to mogłoby mieć konsekwencje każdy z nas dobrze wie. Od poważnych skaleczeń, po zarażenie się przeróżnymi chorobami. Rodzice w takich miejscach są szczególnie uważni i takie znaleziska niezwłocznie zgłaszają administracji osiedli, ale tak naprawdę wystarczy chwila, żeby doszło do nieszczęścia.
Innym problemem w blokach są notorycznie pojawiające się insekty albo…szczury robiące gniazda w piwnicach czy altanach śmietnikowych. Ich pojawianie się w budynkach ma zazwyczaj związek z śmieciami, które niektórzy mieszkańcy pasjami zbierają. Przez nich, nie dość, że na klatkach leży sterta niepotrzebnych, a czasem i śmierdzących rzeczy, to jeszcze są one często domem wszelkiego rodzaju robactwa. Niektóre z tych małych stworzeń są na tyle wybredne, że zmieniają lokację i stają się współlokatorami bogu ducha winnego sąsiada obok, który akurat o porządek dba.
Takie rzeczy również są notorycznie zgłaszane administracji. Sprawy nei da się jednak łatwo załatwić. – My zdajemy sobie z tego sprawę, że usuwamy coś co nie ma żadnej wartości, natomiast dla takiego człowieka są to jego najwspanialsze skarby. Dlatego też musimy to wypośrodkować i staramy się, żeby jakoś ugodowo doprowadzać do tego, żeby likwidować te niepotrzebne rzeczy z części wspólnej. Czasami jest to jednak bardzo trudne z uwagi na to, że część tych ludzi jest bardzo agresywna – mówi Beata Woźniak, kierownik administracji osiedla Jagiellońska.
Notorycznym problemem na osiedlach jest też dokarmianie gołębi. Takie dobrze odżywione ptaki, mające ponadto pewność stałego dostępu do pożywienia, całymi stadami przesiadują potem na parapetach. A ponieważ nie należą one do najczystszych zwierząt, wiadomo co po sobie zostawiają.
Administracja osiedla jak i sami mieszkańcy starają się utrzymywać w blokach porządek, wybijają insekty, rozstawiają wszelkiego rodzaju pułapki na gryzonie, ale póki ludzie się nie zmienią, a nic na to nie niestety wskazuje, będzie to zawsze walka z wiatrakami.
A może by tak oprócz wodolejstwa chociaż jedna informacja co z takim fantem zrobić? Mam uciążliwego sąsiada i jestem bezradna .