Artykuł o psychopatycznym jamniku odbił się dużym echem wśród mieszkańców powiatu. Jak się okazuje to nie jedyny przypadek agresji wśród psów. Tym razem jednak doszło do dużo drastyczniejszej sytuacji.

Majówka nie była dobrym okresem dla jednej z mieszkanek Legionowa, a szczególnie dla jej pupila. Pani Marzena G. chciała wypocząć na działce poza miastem, gdzie udała się  z synem oraz najmniejszym członkiem rodziny, psem rasy chihahua. Wszystko zapowiadało się idealnie, dobra pogoda, ciche i spokojne miejsce, czego chcieć więcej. Jednak jej dobry humor zakończył się po przybyciu na miejsce. Kiedy wjechała już na teren działki i wypuściła psa z samochodu, ten uradowany pobiegł załatwiać swoje psie sprawy. Nie wracał jednak długo, co zaniepokoiło właścicielkę. – Już miałam iść go szukać, ale nagle usłyszałam przerażający pisk i szczekanie. Pobiegłam w tamto miejsce i zobaczyłam mojego malucha całego pogryzionego. Myślałam, że ma odgryzioną całą tylną część ciała – mówi pani Marzena.
Jak się okazało, obce psy wtargnęły na prywatną działkę i zaatakowały chihahuę. Ponieważ były dużo większe, mocno poraniły psiaka, który nie miał jak się bronić. L – Wyglądało to tak jakby już było po psie. Na szczęście żył – dodaje. Kobieta szybko zabrała go do weterynarza, który z niemałym trudem odratował zwierzę. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Teraz jednak czeka go długa doga do pełnego powrotu do zdrowia. ,
Jak widać problem z psami jest wciąż aktualny. Nie wiadomo, czy były to psy bezpańskie czy ich właściciel zwyczajnie beztrosko je wypuścił, jednak druga opcja jest bardziej prawdopodobna z racji tego, że w pobliżu jest wiele takich działek. Jak widać wiele osób nie  bierze pod uwagę, że ich pupile mogą być niebezpieczne dla innych zwierząt czy nawet ludzi, więc nie poczuwają się w obowiązku aby trzymać je w zamknięciu lub zakładać kagańce. A gdy dochodzi do takich sytuacji, często nie ma winnych.

 

received_1193683177317413