Wygląda na to, że legionowscy hodowcy kur i innych zwierząt gospodarskich, już wkrótce będą musieli albo powiększyć swoje działki, albo swoje nioski sprzedać lub… oddać pod nóż. Miejscy radni chcą bowiem zaostrzyć przepisy dotyczące ich hodowli.
O problemie ze zwierzętami gospodarskimi pisaliśmy już w jednym z poprzednich numerów „Miejscowej na weekend”. Okazało się, że osób takich jak opisana tam pani Joanna, którzy nie chcą robienia wsi w środku miasta jest znacznie więcej. – Panie, przeprowadziłam się do Legionowa z podnasielskiej wsi. Miałam nadzieję, że skutecznie odetnę się od wszystkiego, co mi się z wiochą kojarzy. Mieszkam w domku, w spokojnej okolicy, ale to nadal miasto. A tu już pierwszej nocy obudziło mnie głośne kukuryku. Potem było jeszcze gorzej. To gdakanie jest nie do zniesienia – mówi pani Jadwiga z III Parceli. Gdakanie to jednak nie wszystko. Pół biedy jeśli kurniki i inne zwierzęce wybiegi, są czyste i zadbane. W przeciwnym razie, szczególnie w ciepłe i wilgotne dni, do gdakania, piania, muczenia i innego chrumkania, dochodzie jeszcze równie bogata paleta zapachów.
Sprawą robieni wiochy w mieście zajęli miejscy radni. Na ostatnim posiedzeniu Komisji Rozwoju Miasta, radni zaproponowali zmiany do Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie Gminy Miejskiej Legionowo, w myśli których kurniki, chlewiki i inne pomieszczenia do przetrzymywania zwierząt gospodarskich wraz z wybiegami, będą się musiały znajdować w odległości co najmniej dziewięciu metrów od granicy sąsiednich zamieszkanych posesji. Ostateczną decyzję w sprawie zmian w regulaminie, podejmie rada miasta.
Biorąc pod uwagę fakt, że duża część działek na terenie Legionowa wielkością nie imponuje, to jeśli przepisy zaproponowane przez komisję wejdą w życie, spora część legionowskich hodowców będzie się musiała pożegnać ze swoim inwentarzem. – Ludziom wszystko przeszkadza. Nawet kury. Przy tym czym nas trują w supermarketach możliwość zjedzenia własnego jajeczka od szczęśliwej kurki jest bezcenne. Nie dam zastraszyć radnym. Nie mogą zmusić mnie do zrobienia rosołu z moich kur. Jestem z nimi emocjonalnie związana, jak przychodzę rano do kurnika to podbiegają do drzwi, jak psiaki. Nie pozwolę ich zabić. Radni to chyba nie ludzie? To skandal – mówi pani Iwona z Grudzi. O zabijaniu niosek nikt jeszcze nie mówi, ale jeśli stosowna uchwała rady miasta zostanie przegłosowana, to w taki czy inny sposób trzeba się będzie hodowli pozbyć.
Są ludzie, którym wieś śmierdzi i dobrze, niech im śmierdzi, ale są i tacy, a jest ich większość, którym nie śmierdzi i wolą jajko od własnej kurki, marchewkę z własnej grządki itp. Chcą być zdrowi i wiedzą, że nawet biskup kupkę robi i taka też śmierdzi. Takie są prawa natury i jedna nowomiastowa tego nie zmieni. Mam nadzieję, że radni nie pozostaną bezradni i zdrowy rozsądek weźmie górę. Kurki muszą być, warzywa także.