Każdy pracownik lubi być doceniany, dziennikarz także. Trudno więc tu opisać mą nieopisaną radość, gdym dowiedział się o zmniejszeniu rozmiarów niniejszej, opatrzonej zdjęciem łysego faceta rubryki. Skąd taka euforia? Nie, nie chodzi wcale o to, że teraz będę miał mniej roboty. Lenistwo, jak każdemu z Miejscowych rzemieślników, jest mi bowiem programowo obce. Cieszę się, bo powyższa decyzja zwierzchników oznacza znaczący wzrost zaufania do moich pisarskich umiejętności. Wszak już sam Lew Tołstoj mawiał, że lakoniczność jest siostrą talentu. Oferując zatem szansę na danie upustu literackiej zwięzłości, „góra” fundnęła mi ekstra premię. Chociaż, nad czym głęboko ubolewa mój wychudzony portfel, wypłaconą nie w złotówkach.
Każdy znawca mediów (a w Legionowie wręcz się od nich roi) zna tę jedną z rządzących prasą reguł: zamiast czytać długie teksty, ludzie wolą teraz pooglądać sobie obrazki. Po cóż więc współczesnemu zjadaczowi gazet proponować artykuły kompleksowo i rzetelnie opisujące otaczający go świat? To bez sensu, bo na takie czytelnicze obżarstwo i tak nie znajdzie on czasu. Poza tym, to niezdrowe. Co innego gazetopodobny komiks, który – zgodnie z regułami gatunku – teksty zawiera w dawce homeopatycznej. I dobrze, gdyż dziennikarz, zupełnie jak lekarz, musi przecież pamiętać o podstawowej regule: po pierwsze, nie szkodzić.
Upubliczniając wszem i wobec swą dumę z powierzonego mi zadania, wyrażam zarazem nadzieję na dalszy postęp w dziedzinie miniaturyzacji kącika „Spadło z pióra”. Autorowi pozwoli to jeszcze bardziej się wykazać, zaś czytelnikom więcej czasu poświęcić na czynności przyjemniejsze od czytania. Czyli wszystkie inne. Kiedy ten chwalebny proces dobiegnie końca, zostaną moje zdjęcie oraz podpis. No, może od czasu do czasu da się gdzieś jeszcze upchnąć to, co w felietonie najistotniejsze – puentę.