Są wśród spółdzielców konflikty, o których nawet osiedlowym radnym się nie śniło. Na przykład dotyczące kwestii, jaka podzieliła choćby Pawlaków i Kargulów – skrawka ziemi. Każda ze stron jest pewna, że sprawiedliwość musi być po jej stronie. Granaty, jak w filmie, w ruch jeszcze nie poszły, ale spór o przyblokowe ogródki przybiera na sile.
Zwaśnione filmowe rodziny od sąsiadów z osiedla Sobieskiego różni jeden ważny „szczegół” – do tych drugich sporna ziemia nie należy. A przynajmniej nie tylko do nich. Jest bowiem własnością wszystkich współwłaścicieli nieruchomości. – Ogródki są jak gdyby przypisane do lokatorów mieszkających na parterze, ale nie jest to objęte żadnym przepisem prawnym – podkreśla Danuta Ulkie, przewodnicząca Rady Osiedla Sobieskiego.
Prawo prawem, a życie życiem. Dlatego dzień powszedni mieszkańców jednego z bloków przy Husarskiej usłany jest kamykami podrzucanymi do swych ogródków. Chcąc nie chcąc, stronami w sporze stały się też rada osiedla i spółdzielcza administracja. – Najpierw chodziło o powiększenie ogródka poprzez zajęcie tak zwanej skarpy. Administracja ani rada osiedla nie wyraziły na to zgody, jako że groziłoby to jej obsunięciem i związanymi z tym przykrymi konsekwencjami – dodaje radna.
Jak łatwo zgadnąć, powodów ogródkowego zatargu jest więcej. Kontrowersje budzą też ogrodzenie i lokalizacja furtki, a także ewentualna, związana z jej przesunięciem ingerencja w zieleń. W ruch poszły argumenty, mocne słowa i jeszcze mocniejsze pisma. Radnym z osiedla Sobieskiego nie pozostało nic innego, jak postarać się odegrać w tej sprawie rolę mediatorów. – Będziemy próbowali dojść do porozumienia, dlatego obie panie zostały zaproszone na kolejne posiedzenie rady osiedla. Jeżeli to nic nie da, jest jeszcze jedno, ostateczne wyjście – temat ogarnie administracja i zajmie się terenem ogródka.
Pozostaje mieć nadzieję, że do tego jednak nie dojdzie. A skonfliktowani sąsiedzi, na wzór bohaterów kultowego filmu, również podadzą sobie ręce.