Już dawno żadna miejska inwestycja nie ucieszyła legionowian tak bardzo. A właściwie inwestycyjka, bo w przypadku kilku kolorowych pasków namalowanych na drodze trudno mówić o wielkim przedsięwzięciu budowlanym. Chodzi o strefę K+R, dzięki której w majestacie prawa będzie można stanąć autem obok Centrum Komunikacyjnego i troszkę przed odbyciem podróży koleją pofiglować.
Czas na grę wstępną wyznaczono z pozoru dość krótki, bo tylko dwie minuty, ale sądząc z doniesień speców od badania krajowych zachowań w alkowie, dla przeciętnego rodaka to aż nadto. Chodzą słuchy, że dzięki miejskiej strefie całowania do taboru Szybkiej Kolei Miejskiej szybko i tłumnie ruszą panie pragnące znów uczynić z mężów bestie. I zaczynając od przymusowego buziaka, udadzą się w drogę po ich pociąg.
Chcąc nie chcąc, przynajmniej na wiodącym portalu społecznościowym, twarzą wspomnianej obok inicjatywy stał się sam prezydent grodu. Po wyrażeniu przezeń radości z powodu błękitno-żółtego placyku do uprawiania szybkiego kissingu, na jego profilu w sieci rozpętała się istna burza. Burza zmysłów, ma się rozumieć. Zaczęła ją jedna z mieszkanek, dociekająca, czy przypadkiem całusów dla podróżniczek nie będzie serwował sam pan Roman. Ten zaś – jak na męża stanu przystało, a co zwykłemu mężowi żony by nie uchodziło – mężnie tudzież z ochotą zadeklarował dołączenie tej czynności do listy swoich obowiązków. O ile, tu cytat, będzie taka społeczna potrzeba. Naszym zdaniem można głowie miasta wierzyć. Głowie i jej znanym z retorycznej sprawności ustom.