Przyszła jesień, na dworze robi się coraz zimniej i wszyscy zastanawiają się czy w tym roku także wylądują w łóżku z katarem. Jednak to jest nic w porównaniu z dylematem, jaki mają wtedy pająki. U kogo tym razem się zadomowić, żeby przetrwać zimę i nie skończyć na kapciu? Na pewno nie u osoby, która ma arachnofobię…
Na taką chorobę cierpi jeden z naszych czytelników. Niby nic wielkiego, gdyby nie to, jak ciężko znosi widok pająka. – Nie znoszę jesieni, znowu się złazi to całe robactwo. A najgorzej jest z pająkami. Nienawidzę, nie mogę na nie patrzeć na zdjęciu, a co dopiero jak są u mnie w domu. Wtedy się zaczyna – mówi pan Andrzej.
Ośmionożny koszmar
Mogłoby się wydawać, że taki lęk to nic wielkiego. Stereotypowe myślenie podsuwa nam wyobrażenie o wskakującej na krzesło kobiecie, krzyczącej 'zabij go!’ do swojego wybranka, który po takim czynie staje się domowym bohaterem. Cóż, nic bardziej mylnego. Objawy fobii są dużo gorsze, a chorować mogą nawet mężczyźni. – Zobaczę tego małego gnojka to od razu mnie paraliżuje. Zaczynam się pocić, nie mogę się ruszyć, oblewa mnie zimny pot, a jednocześnie robi mi się gorąco. Oczywiście zaczyna się histeria, płacz, krzyk, ale chce mi się tez wymiotować. Kilka razy udało mi się uciec, kilka razy zemdlałem na miejscu – opowiada mężczyzna – Ale to nie jest wszystko. Komuś w końcu uda się zabić tego pająka albo go wywalić z domu, a ja i tak to potem przeżywam w nocy. Jak zasypiam to wydaje mi się, że po mnie łażą, albo po łóżku, albo że gdzieś się tam w ciemności czają. Potem mam koszmary. Ogólnie masakra – dodaje.
Jak leczyć?
Problem jest, jak widać, poważny, ale da się go wyleczyć. Aby pozbyć się lęku można zastosować jedną z trzech terapii- psychologiczną, systematyczną desensytyzacja lub szokową.
Pierwsza z nich polega na stopniowym wygaszaniu lęku poprzez konfrontację z jego źródłem. Systematyczna desensytyzacja działa na zasadzie stopniowania oswajania się z pająkami-najpierw ogląda się zdjęcia pająków, potem bierze do ręki pająka-zabawkę aby na koniec skonfrontować się z żywym zwierzęciem. Najgorsza, ale może najbardziej skuteczna, jest terapia szokowa. Wtedy musimy nagle skonfrontować się już z żywym pająkiem, np. gdy ktoś kładzie nam takiego włochatego olbrzyma na rękę.