Po kilku latach posuchy tegoroczna jesień znów obrodziła w Legionowie jazzem. Zmienił się tylko szyld. Zastrzeżoną prawnie nazwę Jazz Jamboree zastąpił lokalnie „dosłodzony” Jazz Jam. Co zresztą organizatorzy podkreślili, rozdając publiczności słoiki z przetworami owocowymi.
Renesans miejskiego improwizowania zaplanowano na bogato. – Bo i warsztaty jazzowe prowadzone przez świetnych muzyków, i dwie wystawy w ratuszu: na górze Jarka Wierzbickiego, na dole z Biblioteki Narodowej, poświęcona Krzysztofowi Komedzie. Do tego jeszcze film „Był jazz”, klasyczne już dzieło Feliksa Falka – wylicza Zenon Durka, dyr. Miejskiego Ośrodka Kultury. Gwóźdź programu stanowiły oczywiście koncerty. Jeden z nich, pod hasłem „Wielcy trzydziestoletni”, poświęcono właśnie Komedzie. Osoba pianisty Bogdana Hołowni była jakby klamrą spinającą jego występ z tym, co działo się na scenie dzień wcześniej. Przed dekadą maczał on bowiem palce w płycie „Droga do Ciebie”, gdzie Lora Szafran zaśpiewała piosenki Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory.
– Przede wszystkim są to utwory znakomite pod każdym względem: literackim i muzycznym. Wasowski był kompozytorem naprawdę światowej klasy. Nie wiem, czy można porównywać go z Romanem Polańskim, ale myślę, że to podobna klasa. Chociaż kompletnie inna dziedzina sztuki – twierdzi Lora Szafran. Przez szacunek dla oryginałów wokalistka oraz jej muzycy starali się być blisko znanych tematów i harmonii. W końcu mowa o kompozycjach będących skończoną doskonałością, a tych nawet jazzmani nie powinni zbyt mocno zmieniać. – To bardzo trudny materiał do udźwignięcia, a jednocześnie fantastyczny. Jest wiele możliwości, aby go zagrać i zaśpiewać, dlatego od lat mnóstwo ludzi się za to zabiera. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Lorę Szafran wspomagali pianista Wojciech Gogolewski oraz Dariusz Szymańczak (prywatnie partner artystki – red.) na gitarze basowej i Sebastian Frankiewicz na perkusji. Ponieważ wykonawcy byli nie tylko w świetnej formie, ale i nastroju, liderce udało się skłonić do wydawania dźwięków nawet publiczność. Dlatego już dobrze rozgrzana wysłuchała, co mają do „powiedzenia” młodzi jazzmani z ekipy Skicki-Skiuk.
Jak wspomniał szef MOK-u, w muzyczny nastrój wprowadzały też legionowian zdobiące ratusz fotografie. Dla autora większości z nich właśnie ów nastrój był najważniejszy. – W tych zdjęciach próbuję przekazać emocje, które z kolei muzycy usiłują przekazać na scenie. Próbuję wyłapać je przy pomocy aparatu. To zbiór zdjęć z kilku lat pracy i koncertów artystów, których miałem przyjemność i zaszczyt fotografować – opowiada Jarosław Wierzbicki, na co dzień współpracujący z warszawskim Muzeum Jazzu.
Numerowane, darmowe wejściówki na dwa tegoroczne koncerty rozeszły się w mgnieniu oka. Dla organizatorów to dowód, że za rok Legionowo znów powinno stać jazzem. – Chcemy jednak ten festiwal rozszerzyć; żeby nie był tylko legionowski, ale mazowiecki. I pod patronatem marszałka województwa, który zresztą w tym roku bardzo pod każdym względem nam pomógł – podkreśla Zenon Durka. Jak zwykle swoje dołożyli też miasto, powiat, PWK, PEC oraz sponsorzy prywatni. No i rzecz jasna firma Dawtona, bez której wyrobów Jazz Jam byłby o wiele mniej słodki.