Już za czasów edukacji w szkołach podstawowych doniesiono mi, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Rzecz ciemna, tego usytuowanego ponoć w ziemskiej suterenie. Przy czym możliwość praktycznego zastosowania owej mądrości wykracza poza kwestię wieczystej obróbki termicznej dla grzeszników. Trzymając na uwięzi swe poznawcze chucie, piekła można uniknąć też za życia. To o wiele prostsze niż rogi Belzebuba – wystarczy odłączyć się od telewizyjnych wiadomości.
Przez sam akt olewczego nieposłuszeństwa wobec czwartej władzy świat oczywiście lepszy się nie stanie. Nadal ludzie ludziom będą wyrządzali wiele zła i nadal swoimi humorami co jakiś czas nękać ich będzie matka Ziemia. A ta, jak wiadomo, lubi w gniewie się zatrząść albo kichnąć jakimś huraganem, co jej dzieci kosztuje z reguły sporo zdrowia. Rezygnacja z konsumpcji pikantnych obrazków pomaga jednak lepiej trawić chleb powszedni. Żegnajcie zaparcia na widok gadających głów, żegnajcie biegunki spowodowane przez ich słowa – odtąd lżej zrobi się i na żołądku, i na duszy! Warto też odpuścić sobie audycje publicystyczne. Wysiłki tłumaczy politycznego bełkotu pomagają niby ogarnąć Wiejską nierzeczywistość, tylko po co? Lepiej ją ignorować i nie dać sobie wmawiać, że ważne jest coś, co tak naprawdę ważne nie jest. Kłopot z zaśmiecaniem myśli informacyjnym spamem mamy wtedy z głowy.
Postawa kontestująca percepcję medialnych doniesień posiada wszakże znaczący minus: pewnego dnia można obudzić się w innym świecie. Puszczeni samopas szafarze demokracji gotowi są uszyć poddanym buty, w których z założenia ma im być za ciasno. Mniejsza o to, co władzą kieruje: mściwość, fanatyzm, czy „tylko” zwykła głupota. Grunt, że z zapałkami w niezdarnych rękach każdy rząd może wywołać pożar. O którym zresztą z mediów, jego mediów, i tak nigdy się nie dowiemy.