Jak przedłużyć żywot konającego pisma? Wymyślić „aferę” w którą zamieszane są najważniejsze osoby w mieście. Napisać o tym kilka artykułów, złożyć zawiadomienie do prokuratury jako dowód dołączając właśnie te artykuły. I przez następne miesiące pisać, że coś jest na rzeczy bo prokuratura się zajmuje sprawą. A na koniec, mając w ręku decyzję o umorzeniu, napisać, że „wątpliwości pozostały”. Tak przynajmniej działają pseudo-dziennikarze z Mazowieckiego To i owo.
Dlaczego pseudo-dziennikarze? Bo prawdziwych dziennikarzy obowiązuje kodeks. Kodeks etyki. Mówiący o tym, że trzeba być rzetelnym, pisać prawdę, oddzielać fakty od komentarza. Dać szansę wypowiedzi obu stronom. Dążyć do prawdy… Ale dotyczy to „prawdziwych” dziennikarzy a nie tych działających „na zlecenie”.
Fakty są takie: Mazowieckie To i Owo napisało serię artykułów o rzekomych nieprawidłowościach w działaniach prezydenta, starosty i kilku innych osób, a potem wydawca Paweł Kozera i redaktor naczelny (wówczas tylko dziennikarz – widocznie wydawca uważa, że „zapracował” sobie na ten awans) Maciej Lerman udali się do prokuratury celem złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. I nie mieli odwagi cywilnej, żeby się do tego przyznać.
Dotarliśmy do maila, jakiego do ratusza wysłał ówczesny redaktor naczelny To i Owo, Marcin Chomiuk. Na pytanie czy prokuratura wszczęła postępowanie „z urzędu”, czy też na wniosek dziennikarza To i Owo odpisał „Z naszych informacji wynika, że prokuratura wszczęła postępowanie z urzędu. Zawiadomienia nie złożył dziennikarz TiO. Prokuratura korzystała z informacji, które uzyskała od osoby trzeciej”. Tą osobą trzecią był dziennikarz To i Owo Maciej Lerman i wydawca Paweł Kozera. I jak tu wierzyć w cokolwiek, co pisze ta gazeta?
Nawet po otrzymaniu informacji, że Prokuratura umorzyła postępowanie wobec stwierdzenia, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego, Mazowieckie To i Owo nie ma odwagi cywilnej, aby przyznać się do błędu. Brnie dalej w kłamstwa, w które po tylu miesiącach zapewne już samo uwierzyło – „Śledztwo umorzone, wątpliwości pozostały”. Czyje? Na pewno nie prokuratury, która jasno i precyzyjnie, na 25 stronach tłumaczy, dlaczego prezydent, starosta i inni, na których To i Owo doniosło, mieli pełne umocowanie prawne do tego, co zrobili.
U nas w redakcji nie pozostają niejasności. Pozostaje wielki niesmak…
Ale o jakie postępowanie prokuratorskie chodzi? Autor nie informuje. Chodzi o nabycie lokalu czy o sprzedaz dzialki zonie serialowego ksiedza? Przecież miejscowa nie poinformowala o wszczeciu zadnych postepowan przeciwko Romanowi o ile dobrze pamietam. Czyli w momencie wszczecia nie informowali a jak leb sprawie ukrecono to pieje z zachwytu? A w kontekscie rzetelnosci, moze miejscowa by poinformowala co w sprawie drugiego postepowania slychac
Zapomniał, że wie…No co nie można dostać nagłej amnezji?
Proszę rzetelną redakcję Miejscowej o odpowiedź na pytanie: dlaczego Prezydent kłamał, twierdząc że o sprzedaży działki nic nie wie i nie ma z tym nic wspólnego? Oczekuję z Państwa strony wzniesienia się na wyżyny dziennikarkiego profesjonalizmu, rzetelności i przede wszystkim, prawdy.