Dużo się ostatnio mówi o wolności mediów. Mówi o tym także lokalny tygodnik „Mazowieckie To i Owo”. Tymczasem jego wydawca w piśmie skierowanym do wydawcy „Miejscowej na weekend” żąda zaniechania wydawania naszej gazety w obecnej formie i zaprzestania publikacji ogłoszeń. Żąda także wysokiego odszkodowania i grozi skierowaniem sprawy na drogę sądową. Czym sobie zasłużyliśmy na takie groźby?
Najprawdopodobniej kolegom po fachu pali się grunt pod nogami. Nie pomogła seria wyssanych z palca „afer”, nie pomogły donosy do prokuratury, ani nawet współpraca z oponentami obecnej władzy. To zapewne bezradność i groźba upadku powodują, że wydawca – Paweł Kozera posunął się do żądania ograniczenia wolności mediów – wolności, o której jego tygodnik tak często pisze.
Co nie podoba się panu Kozerze? To, że „Miejscowa na weekend” szuka informacji u źródła, że opiera swoje artykuły na dokumentach. Że pisze prawdę, a nie wymyślone „afery”. Przykładem mogą być ostatnie publikacje, mówiące o umorzonych postępowaniach. „Miejscowa na weekend” w swoich tekstach cytowała prokuratora. To i Owo, pomimo posiadania decyzji o umorzeniu śledztwa, obstaje przy swoim, pisząc, że „wątpliwości pozostały”.
W obronie wolnych mediów oświadczamy, że nie ugniemy się pod groźbą skierowania sprawy na drogę postępowania sądowego. Nie zamierzamy się zmieniać, choć tego wymaga wydawca konkurencyjnego tygodnika. Uważamy, że to stale rosnąca rzesza naszych Czytelników jest najlepszym dowodem na to, że nasza gazeta jest potrzebna. Nawet jeśli nie podoba się to konkurencji.
Igor Zieliński