Siatkarska drużyna Legionovii zakończyła 2016 rok w dobrym stylu. O swoich refleksjach, planach oraz przygotowaniach do kolejnej fazy rozgrywek opowiedział nam trener Robert Strzałkowski.
Czy fakt powołania do kadry narodowej dwóch zawodniczek z seniorskiego zespołu Legionovii ma duży wpływ na wasze przygotowania?
Robert Strzałkowski: Na pewno. Już w trakcie sezonu mieliśmy trochę problemów kadrowych. Kilka zawodniczek odpadło z powodu kontuzji. Teraz kolejne dwie odpadły nam na jakiś czas z treningów w Legionowie. Trzeba pamiętać, że powołania uzyskały nie tylko Ola Grabka i Aleksandra Rasińska, ale także dwie dziewczyny z LTS-u. My się jednak cieszymy, gdyż jest to bardzo nobilitujące, zarówno dla nas, jak i dla dziewczyn, że ktoś zauważył i docenił ich pracę. Jest to jednak stały problem dotyczących młodych zawodniczek grających w Orlen Lidze. Nakładają się zgrupowania, imprezy międzynarodowe, czy też eliminacje do tych imprez, z meczami ligowymi. Na szczęście udało nam się przełożyć aż trzy mecze. Na pewno ostatni okres był dosyć ciężki, ale skupiliśmy się na przygotowaniu motorycznym. Dziewczyny wróciły dopiero we wtorek, więc do tego czasu nie będziemy mieli jakiejś dużej liczby treningów.
Problemy kadrowe umożliwiły grę i eksplozję formy kilku zawodniczkom, które wcześniej nie miały okazji tak często się pokazywać. Czy będzie Pan stawiał na nie w dalszym ciągu, czy też do składu wrócą siatkarki, które grały wcześniej?
Z naszą fizjoterapeutką żartowaliśmy, że na hali musi być jakaś żyła wodna, przez którą jest tyle kontuzji. Podobna sytuacja jest w drużynie piłkarzy ręcznych. Mówiąc jednak poważnie, pech jednego jest szczęściem drugiego. W sporcie tak jest, było i będzie. Zmienniczki zaprezentowały się z fajnej strony i prawda jest taka, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Oczywiście, te dziewczyny będą wracały, grać będą najlepsze, ale te siatkarki, które miały mniej okazji do gry. W tej chwili mam kłopot bogactwa, ale liczba spotkań, które będziemy musieli rozegrać, jest duża. Za chwilę gramy Puchar Polski, mecze w Orlen Lidze, więc na pewno większa liczba dziewczyn żądnych gry i zwycięstw się przyda.
Gdyby miał Pan wskazać elementy, w których drużyna zrobiła największy postęp odkąd jest Pan trenerem, to co by Pan wymienił?
Myślę, że sam system gry obrona-blok. Nawet rozmawiałem po meczu z Dąbrową z naszą byłą kapitan Darią Paszek. Przyznała, że była spora rozróba w szatni Dąbrowy, ponieważ ich trener nie rozumiał, że podbijamy tyle piłek. Gdzieś to wychodzi, ten system jest dostosowany do naszych parametrów i umiejętności. Nie zawsze oczywiście wychodzi to tak jak powinno, ale staramy się, aby ten system był optymalny, Dodatkowo dziewczyny poszły do przodu pod względem fizycznym. Wystarczy spojrzeć na Monikę Bociek, która przychodziła tutaj kilka lat temu i była przysłowiowym szczypiorkiem. Teraz, przez kilka lat obecności w zespole, na samej tkance mięśniowej przybrała 8-10 kg. Jak tak dalej się będzie rozwijała, będzie to wyglądać naprawdę dobrze. Nie jest oczywiście tak, że cechy motoryczne buduje się przez pół roku, ale tak jak mówię, jest to praca przez kilka sezonów.
Utalentowane siatkarki Legionovii swoją dobrą grą zwracają uwagę innych klubów. Czy uważa Pan, że uda się po sezonie utrzymać zespół w obecnym kształcie?
Najlepszym przykładem stabilizacji na naszym poziomie jest drużyna KS Pałac Bydgoszcz. Udało im się utrzymać większość zawodniczek, doszła atakująca Magdalena Jagodzińska, trzon zespołu pozostał ten sam. Myślę, że dzięki temu ich pozycja w tabeli jest tak wysoka. Nikt się raczej nie spodziewał, że będą aż na 6 miejscu, chociaż swoją grą absolutnie na to zasługują. Taka jest specyfika klubów z mniejszym budżetem – promują zawodniczki, stawiają na młodzież. Bogatsi natomiast mogą wybierać. Bardzo bym chciał, żeby skład udało się utrzymywać, zwłaszcza, że idziemy w dobrym kierunku. Jeżeli uda nam się utrzymać kręgosłup drużyny i sprowadzić kilka siatkarek będących wzmocnieniem, to wynik sportowy może być znacznie lepszy.
Jakie są Pana oczekiwania względem zespołu w dalszej części sezonu? Czy będzie to walka o utrzymanie, czy też drużyna na tyle dojrzała, że będzie w stanie powalczyć o wyższe lokaty?
Na pewno podstawowym celem jest spokojne utrzymanie. Nie gra w barażach, tylko zajęcie miejsca gwarantującego pozostanie w Orlen lidze. Każdy zespół w lidze jest do „ugryzienia”, łącznie z Chemikiem Police. Przykładem niech będzie tutaj ostatni mecz Chemika na własnym boisku z zespołem z Bydgoszczy, który wprawdzie skończył się wynikiem 3:1, ale faworyt musiał się solidnie namęczyć. Uważam, że jeżeli będziemy konsekwentnie realizować nasz plan, wyciągniemy wnioski z porażek, to będziemy szli do przodu. Ważne jest, by było jak najmniej kontuzji, bo od początku sezonu planowaną przeze mnie podstawową szóstką nie zagraliśmy ani jednego meczu. Najpierw wypadła ze składu Klaudia Grzelak, potem Agata Skiba i Katarzyna Połeć. To miały być zawodniczki kreujące naszą grę. Ale tak jak już powiedziałem, zmienniczki nie zawiodły i wierzę, że następna część sezonu będzie lepsza.
Które zawodniczki poczyniły według Pana największy postęp?
Nie trzeba być znawcą ani trenerem, żeby zobaczyć postęp, jaki zrobiła Monika Bociek. Miała na to wpływ zmiana pozycji na boisku. Monika obstawała przy tym, by grać jako przyjmująca, my widzieliśmy ją raczej jako atakującą. Ostatecznie udało się ją przekonać i zyskał na tym zespół, jak i sama zawodniczka. Nie mogę nie wspomnieć o Ewelinie Mikołajewskiej, która jest cichą bohaterką meczów, w których zdobywaliśmy punkty. Przyszła do nas z niższej ligi, może nie dysponuje fantastycznymi warunkami fizycznymi, ale myśli na boisku. Pokazuje hart ducha na treningach i podczas spotkań. Muszę jednak podkreślić, że cały zespół pracuje na wynik, każda z dziewczyn w zespole robi duże postępy. Mam nadzieję, że zostaną zauważone przez trenerów reprezentacji. Jeżeli mają gdzieś odchodzić, to tylko do najlepszej obecnie drużyny w kraju, czyli do Chemika Police. Moją i klubu rolą jest to, by grały jak najlepiej i miały dobre warunki do rozwoju.