Niewidzialni wolontariusze, terminy podawane z kilkugodzinnym wyprzedzeniem i sugestywna ankieta – czy tak PiS wyobraża sobie, publicznie deklarowany przez posła Sasina, szacunek do suwerena? Oto jak w rzeczywistości wyglądają konsultacje społeczne w sprawie ustawy metropolitalnej.
Zgodnie z zapowiedzią posła Jacka Sasina z Prawa i Sprawiedliwości, od 24 marca do 14 kwietnia na terenie Warszawy i pobliskich gmin (w tym także w Legionowie) miały odbyć się konsultacje społeczne w sprawie projektu ustawy metropolitalnej. Śledzimy stronę www.konsultacjemetropolia.pl, na której pojawiła się mapa planowanych konsultacji, a na niej jeden punkt w Legionowie – budynek dworca przy ul. Kościuszki. – Ja i Prawo i Sprawiedliwość bardzo szanujemy głos suwerena, dlatego prowadzimy bardzo szerokie konsultacje w tej chwili. Chcemy, żeby się oczywiście jak najwięcej mieszkańców wypowiedziało – zapewniał Sasin w programie telewizyjnym „Kropka nad i”. Sprawdziliśmy, jak to z owym konsultowaniem jest naprawdę.
Szerokie konsultacje czy political fiction?
Rzeczywiście, punktów, gdzie mają odbyć się konsultacje, nie jest mało, szczególnie w Warszawie. Rzecz w tym, że na dzień 12 kwietnia, kiedy do końca konsultacji zostały zaledwie dwa dni, łatwo było pokusić się o stwierdzenie, że większość z nich nie została zrealizowana. Ponadto, nawet co do tych, które na mapie odhaczono, można mieć wątpliwości. W internecie huczy bowiem od prześmiewczych komentarzy, a nawet filmików ukazujących poszukiwanie nieistniejących konsultacji. Oczywiście przodują w nich politycy opozycji, trudno jednak zarzucić im kłamstwo. Na poszukiwania wybrał się m.in. wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski. 29 marca odwiedził on trzy punkty konsultacyjne: Ratusz Arsenał, Nowy Świat – Uniwersytet oraz Centrum Nauki Kopernik, jednak nie spotkał tam nikogo. Mimo zapowiedzi organizatorów konsultacje nie odbyły się także m.in. w Piasecznie i w Warszawie (przy stacji metra Politechnika). – Konsultacje społeczne PIS w sprawie ustawy metropolitalnej to fikcja – skwitował Olszewski. A jak to wygląda od strony zwykłego Kowalskiego? „Zmarnowałem pół godziny, 4,40 na bilet, bo pojechałem na plac Wilsona, żeby z Wami porozmawiać. W dodatku zmokłem, ale Was oczywiście nie było. Gdzie mogę odebrać moje pół godziny i moje 4,40?” – ironicznie pyta Krzysztof, użytkownik Facebooka. Bez odpowiedzi.
Co ciekawe, tam gdzie konsultacje się odbyły, wolontariusze nie mieli żadnego projektu ustawy. Tłumaczyli to tym, że przeprowadzane są one właśnie po to, by powstała nowa koncepcja. Mieli za to ankiety, a w nich sugestywne pytania. Oto jedno z najbardziej kontrowersyjnych: „Utworzenie metropolii warszawskiej zapewni jej zrównoważony rozwój i podniesienie jakości życia mieszkańców na obszarach słabiej rozwiniętych. Czy według ciebie wyrównanie poziomu życia mieszkańców jest właściwe?”. Trudno chyba uzyskać w tym przypadku odpowiedź negatywną. Brak za to podstawowego pytania o to, czy jest się za czy przeciw utworzeniu metropolii warszawskiej.
„Szanujemy głos suwerena”
Kolejną sprawą budzącą wątpliwości, co do czystych intencji posła Sasina, są terminy konsultacji, a konkretnie informacje o nich. Mieszkańcy poszczególnych miast mogą sprawdzić, kiedy odbędą się konsultacje za pośrednictwem strony internetowej lub na Twitterze czy fanpage’u na Facebooku, który obecnie obserwują jedynie 234 osoby. Ciężko więc stwierdzić, że organizatorom zależy na tym, aby dotrzeć do mieszkańców. Jakby tego było mało, terminy, w których wolontariusze odwiedzą dane gminy, są podawane do wiadomości z kilkugodzinnym lub maksymalnie dwudniowym wyprzedzeniem. Zapytaliśmy administratorów strony, dlaczego terminy konsultacji nie zostały ustalone, kiedy tylko je zapowiedziano? Tak, aby zainteresowani tematem mieszkańcy mogli zorganizować sobie czas i wybrać się na spotkanie z wolontariuszami. Nie dostaliśmy jednak odpowiedzi. Zachęcono nas jedynie do śledzenia strony. Gdzie więc obiecany szacunek do głosu suwerena, kiedy wkłada się tak mało starań, aby ten głos usłyszeć? „Czy Wy jesteście niepoważni? Podajecie te terminy z tak minimalnym wyprzedzeniem, że bardzo ciężko sobie zaplanować spotkanie Was na ulicy, a teraz odwołujecie „konsultacje” w śródmieściu? Przecież to jest kpina” – podsumowuje Krzysztof pod postem na fanpage’u przedsięwzięcia. „Zależy im, żeby to odbębnić i obwieścić w TVP, że konsultacje się odbyły i wszyscy są za” – wtórowała mu Małgorzata, której komentarz został jednak po kilku godzinach… usunięty z sieci.
Ta swoista cenzura administratora strony dobrze ilustruje wagę, jaką rządzący przywiązują do głosów mieszkańców na temat ustawy metropolitalnej. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że ich znaczenie – podobnie jak same konsultacje – będzie jedynie wirtualne.
Katarzyna Gębal
fot: zrzut z ekranu (www.konsultacjemetropolia.pl)