Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście – Północ umorzyła śledztwa prowadzone w sprawie sprzedaży lokalu usługowego przy ul. Piłsudskiego 29. Jak postanowił prokurator, zarówno nabycie lokalu, jak i jego cena, a także oświadczenia majątkowe prezydenta Romana Smogorzewskiego nie pozostawiają żadnych wątpliwości.

Przypomnijmy, postępowanie w sprawie lokalu, który wynajmuje obecnie jeden z banków, wszczęto w oparciu o nieprawdziwe artykuły tygodnika „Mazowieckie To i Owo”, zeznania wydawcy gazety Pawła Kozery oraz Jacka Jaglaka ze Stowarzyszenia Legionowskich Lokatorów. W toku śledztwa zeznania złożył także m.in. niemający nic wspólnego z Legionowem mieszkaniec Chotomowa Marcin Mizgalski, zaciekły przeciwnik prezydenta Smogorzewskiego.

Według publikowanych wielokrotnie w ostatnich miesiącach insynuacji dziennikarzy MTiO wartość lokalu miała zostać znacznie zaniżona, a prezydent miał nie ujawnić w oświadczeniu majątkowym ani zakupu ekspektatywy, ani rzekomej „opłaty rezerwacyjnej”, którą bank miał mu płacić. Gazeta oskarżała Szymona Rosiaka – prezesa SMLW w Legionowie, o działanie na szkodę spółdzielni i nadużycie uprawnień.

Cena prawidłowa

W toku śledztwa i na podstawie obszernej dokumentacji okazało się, że cena lokalu była wyliczona na podstawie faktycznych kosztów poniesionych przez Spółdzielnię na jego budowę. „Zgodnie z prawem spółdzielczym spółdzielnia nie może odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków (…) spółdzielnia nie mogła sprzedać lokali swoim członkom po wyższych cenach” – czytamy w uzasadnieniu. A dalej: „Co do części lokali, nie było członków spółdzielni zainteresowanych nabyciem, w związku z tym sprzedano je w drodze przetargu dla osób nie będących członkami”. Tylko te lokale zostały sprzedane po wyższej cenie. – Analiza tej dokumentacji nie wykazała jakichkolwiek nieprawidłowości czy naruszenia przepisów prawa w związku z nabyciem lokali usługowych przy ul. Piłsudskiego 28 – napisał w uzasadnieniu o umorzeniu śledztwa przedstawiciel Prokuratury Artur Rekuć.

Wszystko było w oświadczeniach

Okoliczności zakupu ekspektatywy (prawa do lokalu) przez Romana i Małgorzatę Smogorzewskich także według prokuratury i CBA nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Spółdzielca, który pierwszy nabył prawo do lokalu, nie dostał kredytu i dlatego postanowił go odsprzedać. Nabywcami było małżeństwo Smogorzewskich. Kwestię ekspektatywy i oświadczeń majątkowych prezydenta Romana Smogorzewskiego badało także CBA – kontrola nie stwierdziła nieprawidłowości. Co więcej, jak pisze prokurator – ekspektatywa jako prawo podmiotowe tymczasowe nie podlega wykazaniu w oświadczeniu majątkowym.

W oświadczeniach zabrakło także „opłaty rezerwacyjnej”, gdyż… jej nie było. „Pierwsze płatności nastąpiły od stycznia 2015 roku, za okres adaptacji bank nie płacił czynszu” – czytamy w dokumentacji śledztwa.

W trakcie kontroli oświadczeń sprawdzono także wartość lokali. „Analiza tej dokumentacji nie wykazała żadnych nieprawidłowości w przedmiocie rzetelności wyceny” – napisał prokurator w uzasadnieniu.

Znów nie było nieprawidłowości

„Okoliczności sprawy i poczynione ustalenia nie dają podstaw do kwestionowania legalności nabycia lokalu usługowego przy ul. Piłsudskiego 29. Zarówno cena zakupu lokalu, przesłanki prawne i pozostałe okoliczności nabycia lokalu nie potwierdziły tezy, jakoby mogło dojść do jakichkolwiek nieprawidłowości (…)” – podsumował prokurator, umarzając śledztwo.

Równoległa rzeczywistość To i Owo?

Jest to kolejne śledztwo, wszczęte i prowadzone przez wiele miesięcy na podstawie kłamliwych artykułów „Mazowieckiego To i Owo”. Poprzednio umorzone zostały m.in. sprawy sprzedaży działki przy ul. Parkowej oraz zmiany planu zagospodarowania przestrzennego. Dziennikarze i wydawca MTiO, działając wbrew zasadom etyki dziennikarskiej, ignorują fakty, nie publikują sprostowań, piszą artykuły pełne przekłamań i manipulacji, po czym na ich podstawie składają zawiadomienie do organów wymiaru sprawiedliwości. A te, wierząc „mediom”, prowadzą wielomiesięczne postępowania, zbierają dowody, przesłuchują świadków. A To i Owo opisuje temat, twierdząc, że „coś jest na rzeczy”, bo śledztwo trwa.

Pozostaje tylko jedno pytanie: ile taka zabawa dwóch lokalnych dziennikarzy i pana Pawła Kozery, a w tym wypadku także Jacka Jaglaka ze Stowarzyszenia Legionowskich Lokatorów, kosztuje nas wszystkich – podatników? Te śledztwa kosztują setki tysięcy złotych i godziny pracy urzędników oraz policjantów. Po co? Tylko po to, żeby To i Owo mogło napisać, że Smogorzewski jest w coś zamieszany. A o umorzeniu, jak zwykle, nie napiszą zapewne ani słowa…

AnKa

2 KOMENTARZE

  1. Oj dziwne te okazje Prezydenta Smogorzewskiego. Najpierw słynny zegarek którym przypadkowo bawił się syn i go zniszczył tak doszczętnie, że nie mógł być dowodem w sprawie. Teraz przypadkowa okazja nabycia tego lokalu. Ten to ma szczęście do robienia biznesu, okazje po prostu lgną do niego. Mam nadzieję oczywiście, że pozwie To i Owo za kłamstwa no i oczywiście za łamanie prawa prasowego poprzez nie publikowanie sprostowań. PS. Prezydent też nie mieszka w Legionowie, tak jak ten mieszkaniec Chotomowa, czy to ma jakieś znaczenie?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.