Dziwna ta nadwiślańska demokracja. „Władza ludu”… Koń by się uśmiał (na czele z marszałkowską Kasztanką), ale i inna znana ongiś menażeria: przykładowo mało lotna Kania, a ostatnio dwa zantagonizowane kaczory. Demos to my oczywiście – choć w demograficznym zaniku – mamy, gorzej z kratos, dawaną po wyborach do rąk kolejnym figurkom z plakatów. Wtedy po raz pierwszy i ostatni my, suweren, się o nią ocieramy. Później możemy sobie co najwyżej wyjść na ulicę i pokrzyczeć. Byle z umiarem, bo spuszczone ze smyczy mundurowe sfory mogą nam w rewanżu poszarpać odzież. I dorzucić zszarganie reputacji u Temidy.
Ano właśnie – wymiar sprawiedliwości. Wiedząc o pocisku, którego szokującą treścią pewien odważny pismak wystrzelił w kierunku ministra obrony, byłem ciekaw, jak ów MONstrualny cel zareaguje: odda, zrobi unik, da drapaka? A skąd, inaczej się broni pan Antoni! Zamiast pozwać autora „po cywilnemu” i dowód po dowodzie z rzekomych deMONicznych konszachtów z ruskimi przed sądem się oczyścić, dał cynk prokuraturze, żeby zrobiła z Piątka terrorystę. Bo drań podjął „próbę wpływania na funkcjonariusza publicznego poprzez groźbę lub przemoc”. Sprytne, gdyż wtedy zawartego w książce ładunku sędzia już nie musi detonować! Dziwna to reakcja i zastanawiająca, lecz jako się rzekło, władza może. My zaś możemy jej naskoczyć.
Garstka ludzi wie, czy powyższa publikacja to zbiór faktów, czy mielony kotlet bzdur. Ostrzegawcza kanonada polskiej i natowskiej generalicji (przy której antyantkowe prezydenckie pomruki przypominają wypalenie z korkowca) plus wymierzone w punkt ataki speców od obronności nakazują jednak zastanowić się nad intencjami tudzież skutkami manewrów pana MONistra. Co jeszcze strzeli mu do głowy, wie tylko on. Ale co stanie się, gdy ktoś wystrzeli do nas, nie wie teraz nikt.