Krzyki, płacz, ból, siniaki i życie przepełnione strachem. Brzmi jak horror? Niestety, to codzienność w wielu polskich domach. Nie inaczej jest na terenie naszego powiatu. Udało nam się porozmawiać z ofiarami przemocy i przedstawić ich wstrząsające historie. Pozostaje pytanie, dlaczego bronią swoich katów przed wymiarem sprawiedliwości?
Od początku roku legionowscy policjanci odnotowali 38 przypadków psychicznego i fizycznego znęcania się oprawców nad swoimi bliskimi. Wszystko to jednak kropla w morzu, bowiem nie od dziś wiadomo, że sprawy te często nie wychodzą poza cztery ściany. Każdy zna chyba osobę, która spotkała albo cały czas spotyka się z przemocą ze strony swojego partnera, małżonka lub członka rodziny. Nierzadko gnębione są całe rodziny, a w domowym dramacie swe przepełnione smutkiem i cierpieniem role już od najmłodszych lat odgrywają dzieci. Choć łatwo powiedzieć, że to wszystko wina ofiary, bo przecież tylko od niej zależy jej dalszy los, to tego typu sytuacje nie są takie proste. Często osoby doznające przemocy są tak mocno uwikłane w swą relację z oprawcą, że nie potrafią wyplątać się z tej matni. Chodzi nie tylko o uzależnienie finansowe, ale i psychiczne. Nie inaczej jest w przypadku bohaterek tego artykułu. Ich imiona zostały zmienione, ale historie są niestety prawdziwe.
Awanturuje się, bo ma dużo stresu
Andrzej wraca do domu zawsze po osiemnastej. Pracuje w korporacji i chodzi do biura w garniturze. Jednak jak tylko przekracza próg mieszkania, z eleganckiego mężczyzny potrafi przeistoczyć się w zwykłego gbura. Dla Uli jest miły – do trzeciego drinka. Później alkohol uderza coraz mocniej i zaczyna reagować z psychotropami, których psychiatra Andrzejowi nie oszczędza. – W końcu to takie czasy, wyścig szczurów, deadline’y, wszystko na już, o ile nie na wczoraj i psychika siada. Bo jak nie podołasz, to szef wygoni cię z biura z dnia na dzień. A że żona siedzi w domu na macierzyńskim, to na pewno go zdradza z kim podpadnie. Listonosz, sąsiad, jego koledzy z pracy – ach, z kim ja go już nie puściłam bokiem! Zawsze to powtarza, jak się upije. Wydziera się na mnie, a sąsiedzi słyszą wszystkie te jego durne wymysły. Przestałam już z nim dyskutować, bo wtedy tylko rzuca talerzami albo szklankami, to go jeszcze bardziej napędza. Raz zdarzyło się tak, że złapał mnie za włosy i przeciągnął po całym pokoju, bo w nerwach rzuciłam, że go nienawidzę. Wiem, że on nie chce dla mnie i naszego dziecka źle, ale sobie nie radzi. Po tych prochach i alkoholu dostaje białej gorączki, ale co mam zgłaszać na policję? Przecież mnie nie bije, inne mają gorzej – mówi Ula. Takie incydenty kończą się zazwyczaj ze strony Andrzeja przeprosinami z bukietem róż w tle albo tłumaczeniami, że po alkoholu nic nie pamięta. Ula wybacza, bo przecież – jak podkreśla – Andrzej ją kocha, tylko ze stresem sobie nie radzi. Ma nadzieję, że jak tylko mała zacznie chodzić i rozumieć, to Andrzej się uspokoi, bo przy swojej ukochanej córeczce tego nie zrobi.
Zhańbiłaby mu mundur
Była 5.00 nad ranem, kiedy zadzwonił budzik Renaty. Do pracy ma na 7.00, ale perfekcyjny makijaż zajmie jej minimum godzinę. Gruba warstwa fluidu, jeszcze trochę jasnego pudru i nic nie będzie widać. Przecież w pracy nie mogą poznać, że wczoraj „stary” tłukł ją i ręka niechcący omsknęła mu się na twarz. Można nazwać to wypadkiem przy pracy, bo jej mąż doskonale wie, gdzie bić, żeby nie zostawiać śladów. W końcu na takie rzeczy w służbach się już naparzył. – Dlaczego tego nie zgłoszę? Przecież zrujnowałabym mu karierę w stolicy. Wszystko mamy z tej jego pracy: i mieszkanie, i większość pieniędzy. Gdzie bym z dziećmi poszła? Zresztą i tak nikt by mnie nie chciał słuchać, bo on wszystko odkręciłby na swoją korzyść. Jeszcze ze mnie zrobiłby wariatkę, bo już nie raz próbował wysłać mnie do Tworek. To świetny manipulant, zna się na tych psychologicznych gierkach, inaczej nie nosiłby tylu gwiazdek na pagonach tego swojego obrzydliwego munduru – tłumaczy nam Renata.
Kocha, choć nienawidzi – miłość jak bluszcz
Kamila ma 23 lata, jest bardzo atrakcyjną dziewczyną, obok której mało mężczyzn przechodzi na ulicy obojętnie. Poznała Marka 5 lat temu w swojej ówczesnej pracy. Od początku wiedziała, że zostanie on jej partnerem. – To była taka miłość od pierwszego wejrzenia, jak w filmie. Był dla mnie cudowny. Pierwszy rok to była bajka. Kwiaty, wspólne wyjazdy, obsypywanie prezentami. No, na rękach mnie nosił i był taki czuły. W końcu zaproponował mi, żebym z nim zamieszkała. Byłam w niebie! Szkoda tylko, że tak szybko to niebo zamieniło się w piekło… – zwierza się Kamila. Marek z czułego mężczyzny przemienił się w potwora. Zaczęły się awantury, ubliżanie i insynuacje, że Kamila „się puszcza”. – Zakazał mi chodzić w sukienkach i się malować. Musiałam zerwać kontakt ze swoimi przyjaciółkami, bo wmówił mi, że chcą dla mnie źle. Kompletnie oszalał. Sam często szlaja się po nocach. Nie odbiera wtedy ode mnie telefonów, a ja nie śpię, tylko płacze i wychodzę z siebie. Ciągle dostaje jakieś wiadomości, więc raz sprawdziłam mu telefon, a on mnie na tym nakrył. Wtedy pierwszy raz tak mi przyłożył, że upadłam na podłogę. Rodzicom i znajomym powiedziałam, że spadłam ze schodów. Zresztą ojciec też tłukł moją mamę, jak byłam dzieckiem, szczególnie jak razem popili. Choć on mnie krzywdzi, to kocham go i nie umiem odejść – tłumaczy Kamila. Jak mówi, próbowała skończyć ten toksyczny związek już nie raz, ale wtedy Marek zmieniał się z powrotem w idealnego chłopaka i ulegała. – To działa jak jakiś magnes. Jak tylko się oddalam, on zaczyna czarować i ja znów do niego lecę. Wiem, że to chore, ale nie umiem bez niego żyć. Poza tym ja też jestem winna temu wszystkiemu. Może gdybym inaczej się zachowywała, to i on byłby inny. Nikt nie wie o tym, że on mnie bije, ale myślę, że znajomi się domyślają, ale już nie mają do mnie siły – podsumowuje Kamila. Dziewczyna była już o krok od zawiadomienia o sprawie policji, ale zawsze wycofywała się w ostatnim momencie.
Sprawcy „przestępstw czterech ścian” starają się doprowadzić do izolacji społecznej ofiary. Ograniczają i kontrolują jej kontakty nie tylko z rodziną i przyjaciółmi, ale nawet z sąsiadami. To wszystko w obawie, by nic nie wyszło na jaw. Z tego wszystkiego doskonale zdaje sobie sprawę policja. – Systematycznie odizolowana ofiara staje się coraz bardziej bezsilna, a zachowanie sprawcy pozostaje bezkarne. Apelujemy do mieszkańców o czujność i pomoc. Czujny sąsiad to najlepsza ochrona, jaka może być. Jeśli ktoś zauważy dziwne zachowanie osoby, ukrywanie twarzy za okularami, ukrywanie się w domu, krzyki za ścianą – należy reagować. Często bowiem ofiary są uzależnione od swoich oprawców, a co za tym idzie, są bezsilne. Ofiara niemogąca sobie poradzić i niemająca pomocy, potrafi targnąć się na własne życie. Przestępstwo przemocy jest ścigane z urzędu, to znaczy, że każdy ma prawo złożyć zawiadomienie, porozmawiać z dzielnicowym i powiedzieć o swoich podejrzeniach – informuje rzeczniczka KPP w Legionowie podkom. Emilia Kuligowska. Zdarza się tak, że funkcjonariusze są wzywani w ekstremalnych sytuacjach, czasami zbyt późno. Jeśli wiemy o osobie w naszym otoczeniu, której dzieje się krzywda, nie czekajmy. Przemoc domowa rzadko jest incydentem jednorazowym. Jeśli wobec sprawcy nie podejmie się natychmiastowych i stanowczych działań, przemoc się powtórzy. Starajmy się pomóc jej ofiarom, nawet wbrew ich woli.
Katarzyna Gębal