Istnieje ponoć smutna życiowa reguła: kto ma farta w kartach, nie ma szczęścia w miłości. Jeśli to prawda, a pod pojęcie kart łapią się też te otwierane przez internetową przeglądarkę, o byciu przedmiotem adoracji powinienem chwilowo zapomnieć. Nie ma jednak co narzekać, gdyż e-maile, jakie ostatnio wpadły mi do skrzynki, są w stanie osłodzić nawet sercową posuchę. A pisują do mnie same szychy.
Jestem adwokatem Elorm Bernard Ganya. Wysyłam przypomnienie w sprawie przedsięwzięcia, które chcialbym z toba poradzic. Mój ostatni klient, który zmarl na smiertelny wypadek samochodowy z rodzina w drodze do pobliskiego kraju, pozostawiając w banku ogromna kwote (5,7 mln dolarów USD), Am kontaktujac się z Toba maja to samo nazwisko Z moim ostatnim klientem, aby pomóc mi uzyskac ten fundusz na swoim koncie bankowym bez zadnego problemu. Ale badz spokojny, ze wszystko jest legalne i wolne od ryzyka. „Bądź spokojny”? Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, mając w kieszeni taaaaką kasę! I widoki na większą. Uświadomił mi to inny klawy „lojer”. Jestem prawnikiem Kelly Brown, pełnomocnikiem do mojego późnego klienta, który zmarł w katastrofie samochodowej z rodziną podczas podróży do kraju i otrzymałem mandat z jego banku, aby dostarczyć najbliższego krewnego swojego funduszu (USD 13 580 000). Po nieudanych próbach odnalezienia krewnych postanowiłem skontaktować się z Tobą. No to przytulę już ponad dwie dychy – ekstra! Tym bardziej, że sprawę ma do mnie także barrister Pierre Atkins. On też donosi o familii, która zaliczyła dzwon „w drodze do pobliskiego kraju”. A do raju 9 baniek baksów nie weźmie… Kontaktując się z Tobą o tym, że masz to samo nazwisko Z moim ostatnim klientem, aby pomóc mi uzyskać ten fundusz na swoim koncie bankowym bez żadnego problemu. Stary, no problem, pomogę! Ale w drogę do pobliskiego kraju za żadne skarby nie ruszę – zbyt duże ryzyko wypadku.