Przy organizowaniu plenerowych imprez, podobnie jak w życiu, przydaje się szczęście. W przypadku Pikniku Sąsiedzkiego na Przystanku sprawiło ono, że zamiast w deszczową sobotę, legionowian zaproszono do zabawy dzień później. A w niedzielę i niebo, i wszyscy mieszkańcy byli już jej bardzo przychylni.
– Dla mnie najważniejsze jest to, że ludzie z Przystanku się integrują. Mamy tu mało rozrywek, bo nie za bardzo jest je gdzie organizować. No ale dzięki pomocy właściciela sklepu ABC, który pozwolił nam zrobić imprezę na swoim placu, teraz się udało. Jak widzę tylu roześmianych, roztańczonych ludzi, to jest miód na moje serce. Coś pięknego! – mówi radny Tadeusz Szulc. Cieszył się samorządowy gospodarz imprezy, zadowoleni byli też goście. W niedzielę pod dostatkiem mieli na niej zarówno atrakcji kulinarnych, jak i skocznej muzyki. Nic dziwnego, że przez kilka godzin przewinęły się przez piknik setki osób. – Jesteśmy pod dużym wrażeniem. Bardzo to wszystko pięknie zorganizowane – ocenia Włodzimierz Bobrek. – To okazja, żeby poznać sąsiadów. Bo często mieszkamy bardzo blisko siebie, ale tak naprawdę kiepsko się znamy – dodaje jego małżonka Krystyna.
Tego samego zdania jest również przystankowy radny. Ceniony, nawiasem mówiąc, przez ludzi za aktywność nie tylko przed samymi wyborami. Stąd jego działania mające na celu sąsiadów do siebie zbliżyć. – Zauważyłem, że ludzie ostatnio za mało się znają. A tutaj spotka się sąsiad z sąsiadem, porozmawiają, coś razem zjedzą czy wypiją, dzięki czemu robi się wesoło i przyjemnie. A później, kiedy na przykład zobaczą się na ulicy, już się znają. Oczywiście nikt nie musi nikomu wpadać w objęcia, nie o to chodzi. Ale żeby ludzie się znali i szanowali. To, co w tej chwili dzieje się na Przystanku, jest dla mnie wielką radością – przyznaje samorządowiec.
Minęły już czasy, gdy jego mieszkańcy tęsknili za wodociągiem, kanalizacją, czy lepszymi drogami. Dziś to wszystko mają. Ale jakieś potrzeby zawsze się przecież znajdą. – Co by nam się przydało? Chyba poczta, bo nie ma – nieco żartobliwie zastanawiają się państwo Bobrek. W tej sprawie samorządowcy posiadają akurat ograniczone możliwości. W wielu innych warto jednak sygnalizować im swe potrzeby. – Moja teściowa, składając kiedyś prezydentowi życzenia z okazji Wigilii, powiedziała mu, że przydałoby nam się lodowisko. No i jeszcze tego samego nam je zorganizował. No i mamy je do tej pory, ba, od tego roku prawdopodobnie będzie kryte – podkreśla pani Krystyna.
Lada moment na Przystanku pojawi się także siedziba powiatowych strażaków. I choć nie jest ona ściśle związana z życiem mieszkańców, radny Szulc liczy, że obecność jednostki odmieni na lepsze dzielnicową codzienność. – Jak będzie tu straż pożarna, być może wpłynie jakoś na integrację mieszkańców. I zrobi się tu bardziej gwarno.
Oby tylko nie od zbyt częstego wycia strażackich syren…