Na wyjazdowy mecz z wiceliderem pierwszoligowej tabeli szczypiorniści KPR Legionowo jechali do Przemyśla z mocnym zamiarem popsucia mu nastroju. Sztuka się jednak nie udała. Dzięki piorunującemu finiszowi SRS Czuwaj wygrał u siebie 34:30. Po tej porażce do dwóch najlepszych ekip w tabeli siódmy KPR ma już 12 punktów straty.
Od startu sezonu grając w kratkę, legionowianie jechali w sobotę do ekipy, która odniosła siedem zwycięstw z rzędu. Było więc jasne, że przed byłym superligowcem nie rozłożą w Przemyślu czerwonego dywanu. I tak też się stało, chociaż i pierwsza, i druga połowa meczu nie wskazywały na aż tak wyraźną – przynajmniej na papierze – wygraną gospodarzy. Spotkanie zaczęli oni co prawda lepiej i utrzymywali skromną przewagę, jednak na przerwę schodzili tylko z jedną bramką zapasu, przy stanie 16:15. I w tej zaciętej, wyrównanej konfrontacji wszystko jeszcze mogło się zdarzyć.
W drugiej części meczu obraz gry był podobny, niestety dla gości, tylko do 44 minuty. Wtedy KPR doprowadził do wyniku 22:22, po czym dostał brzemiennej w skutkach zadyszki. „Harcerze” szybko zdobyli cztery gole z rzędu i wspomagani dopingiem kibiców nie pozwolili już przeciwnikom z Mazowsza wejść sobie w paradę. Inna sprawa, że tego dnia KPR nie miał po swojej stronie szczęścia. Gdyby nie kontuzje i urazy Oskara Niedziółki, Filipa Fąfary oraz Michała Ignasiaka rezultat sobotniego meczu mógłby wyglądać całkiem inaczej.
SRS Czuwaj Przemyśl – KPR Legionowo 34:30 (16:15)
KPR Legionowo: Węgrzyn, Wyrozębski – Grabowski – 9, Prątnicki – 6, Ciok – 6, Jędrzejewski – 4, Niedziółka – 2, Brinovec – 2, Fąfara – 1, Filipowicz, Ignasiak, Gawęcki.
Karne: 5 – wszystkie wykorzystane wykorzystane