Czy tego chcemy, czy może nie za zbytnio, nadchodzi czas, gdy najbardziej w ciągu roku przydaje się nam świetne, hmm, zaprezentowanie. Mało kto narodził się wszak pod dobrą Gwiazdką i zawsze potrafi wybrać, znaleźć i kupić świątecznym beneficjentom wymarzone podarunki. Z szałowym wyglądem w trakcie sylwestrowego balu jest nawet gorzej – ledwie garstka ziemian posiadła prezencję gwiazd, Reszta zaś nad osiągnięciem – teraz błysnę erudycją – tzw. efektu wow musi się mocno napocić. Nawet bardziej niż później w tańcu. No tak, pomyślisz grudniowo rozgorączkowany rodaku, zbliża się TEN tydzień. Tylko co to za rewelacja? Owszem, żadna. Nowością może fakt przyjęcia go na chłodno, co po pierwsze, pozwoli mniej się tą końcówką roku stresować, a po drugie, uniknąć tyleż znanego, co w wykonaniu tytanów bożonarodzeniowej orki wręcz obowiązkowego gorzkiego jej podsumowania: – Ech… święta, święta i po świętach!
Istnieją ludzie, którym Boże Narodzenie tudzież – choć w dalece mniejszym stopniu – Sylwester dostarczają głównie strawy dla ducha. Oni w tym momencie mogą przerwać lekturę. Niestety, wciąż wielu jest u nas konsumentów ponad treść przedkładających formę. I nawet do głów im nie przyjdzie, by zastawić świąteczny stół uczuciami, a karpia czy pierogi z kapustą odesłać na dalszy plan. Można wierzyć w historyczne uzasadnienie dla umieszczonego pod obrusem sianka, można uważać je za wymyśloną dla zarabiania „siana” bajkę – bo i takie w naszej katolickiej twierdzy słyszałem sądy. W kontekście docenienia wagi rzadkich na co dzień rodzinnych spotkań to mało istotne. Grunt, żeby przestawić mentalną wajchę i zamiast skupiać się na sprawach, które i tak szybko wyjdą nam boczkami i nie tylko, uczynić ten kalendarzowy finisz bardziej lekkostrawnym. Akurat na taki prezent stać naprawdę każdego.