Na pierwszy rzut oka z powyższego tytułu zdaje się wyzierać ropiejąca niczym stary wrzód gorycz. Nic bardziej mylnego. Obok podpisany, a dawniej uczesany autor wyraża niniejszym swą bezbrzeżną radość. A przy okazji ulgę równą tej doznawanej przez ofiary sylwestrowego starcia z bronią masowego spojenia po podłączeniu do kroplówki z glukozą. Oto bowiem na telewizyjnym sygnale dotarła do legionowian i powiatowian wieść o szykowanej przez wojskowych ofensywie medycznej, mającej sforsować biurokratyczne oraz finansowe zasieki, by w końcu zatknąć zwycięską flagę na miejskim szpitalu – dla mundurowych i nie tylko. No po prostu nic tylko chorować! Albo choć zaplanować sobie jakąś klawą dolegliwość, żeby w trymiga przetestować nowy obiekt. Konkurencja nie śpi.
Lada moment pojawi się zapewne realistyczna trójwymiarowa animacja, reanimacje tudzież inne efektowne zabiegi ukazująca jak żywe. Póki co o tym, że jedni będą kiedyś operować skalpelem, inni pięknie dziś operują słowem. I bez znieczulenia wbijają politycznym wrogom dalekie od sterylności igły. Rzecz jasna z nadzieją, że już w najbliższych wyborach spowodują one na ich listach skutkujące krzyżykową atrofią zakażenie. Pod względem kalibru propagandowego broń to potężna, więc wszystko możliwe. Należy wszak spełnić jeden główny warunek: szybko zaatakować budowlanymi konkretami. Jeśli hetMON rzeczywiście poderwie do walki inżynierów i murarzy, miejscowi cywile w większej niż dotąd liczbie mogą zechcieć się pod jego dziełem na kar(e)tkach do głosowania podPiSać. Nawet jeśli wcześniej z przestrzeganiem prawa i parciem na sprawiedliwość woleli się przy urnach nie obnosić.
Swoją drogą, czy to nie dziwne, że od tak dawna tak wielu snuje marzenia o miejscu, w którym nigdy nie chcieliby legnąć? Na z grubsza zdrowy rozum to przecież chore…