Przebieg drugiej w grudniu sesji Rady Miasta Legionowo pokazał, jak w tej kadencji mogą wyglądać jej obrady. Z jednej strony dysponujący stabilną większością prezydent oraz jego współpracownicy, z drugiej – radni opozycji czyhający na choćby najmniejsze ich potknięcie. I szukający dziury nawet tam, gdzie wszystko już z daleka wygląda na całe.
Porządek samorządowych obrad bywa różny. Ma on wszak pewien schemat, zakładający, że jednym z pierwszych punktów jest prezydenckie sprawozdanie z pracy między sesjami. Mało zresztą ekscytujące. Towarzyszący mu zwykle gwar dowodzi, że jeśli radni są wieści z ratusza ciekawi, to doskonale się z tym maskują. Podczas grudniowej sesji padła jednak zaskakująca propozycja: aby treść wspomnianego dokumentu posiadacze mandatów dostawali w wersji papierowej. – Żeby nie trzeba było tutaj przekładać kartek: „państwo doczytają”, „państwo się zapoznają”. Żebyśmy od razu mogli na tej sesji się zapoznać – uzasadniła swój wniosek Katarzyna Skwierkowska-Pacocha. Prezydent, co tu kryć, wydawał się zaskoczony. Jak przystało na osobę od lat przyzwyczajoną do braku entuzjazmu wobec jego comiesięcznej sprawozdawczości. – Mnie się wydaje, że oczywiście można. Tylko trzeba się zastanowić, czy nie szkoda lasów. To jest 10-15 stron razy 23, czyli a: las, b: koszty, a c: wszyscy jesteśmy nowoczesnymi ludźmi, to jest umieszczane w BIP-ie, i jaki jest problem, żeby sobie to przeczytać? Możemy to tam umieszczać dzień wcześniej, żeby państwo mogli przed sesją się zapoznać.
Chwilę później szefowi ratusza zadano szereg pytań. Pierwsze dotyczyło tego, czy w jego urzędzie trwają jakieś kontrole. Prezydent odparł, że nie trwają. Przynajmniej takie, o których został poinformowany. Przesłuchanie, jako się rzekło, trwało jednak nadal. – Czy były wydane dla urzędu miasta jakieś istotne opinie prawne. Jeżeli tak, to czy mógłby pan się podzielić z nimi? – zaproponował Dariusz Petryka. – Wszystko, co robi urząd, jest istotne. Nie robimy nieistotnych rzeczy, tak że pewnie w tym czasie zespół radców prawnych wydał bardzo wiele swoich opinii dotyczących tego, czy dana uchwała lub umowa jest zgodna z prawem – odparł Roman Smogorzewski.
Z prawem, najlepiej w parze ze sprawiedliwością. Szukając zapewne wszelkich w tej kwestii uchybień, radny Petryka zainteresował się też obiegiem urzędowych dokumentów. – Chodzi mi o zarządzenia wydawane przez pana prezydenta. Tutaj jest ostatnie zarządzenie z 18 grudnia. Czy później nie było żadnych zarządzeń? Jest też wiele, powiedzmy, luk. Jakby pan prezydent mógł poinformować, czemu są jakby omijane niektóre zarządzenia, czemu nie są publikowane? Tu także podjęty przez opozycję trop doprowadził myśliwych donikąd. – To jest kwestia i przekazania elektronicznego, i zebrania wszystkich podpisów, i tak dalej. (…) Cztery zarządzenia „wiszą” i czekają na publikację. Nikt naprawdę nic w Urzędzie Miasta Legionowo nie ukrywa. Wszystko, co jest do publikacji, publikujemy – spokojnie wyjaśnił prezydent.
Na deser zostawiliśmy pytanie, które dziwnym trafem okazało się mieć związek z pytającym. O czym Dariusz Petryka, interesując się, czy urząd zlecał jakieś zewnętrzne ekspertyzy prawne, prawdopodobnie zapomniał. – My nie korzystamy z usług zewnętrznych kancelarii prawnych. Tylko w wyjątkowych sytuacjach. W tamtej kadencji – mówiłem to już panu i z uporem maniaka powtórzę – korzystaliśmy raz z zewnętrznej opinii kancelarii prawnej. Zresztą, nota bene, dzięki panu. Wydaliśmy parę złotych, bo pan miał taką fantazję – przypomniał Roman Smogorzewski. Czy i kiedy w tej kadencji podobna sytuacja się powtórzy, czas pokaże. Są w każdym razie kwestie, w których samorządowcom nigdy fantazji nie brakuje. Także, niestety, tej ułańskiej.