Każdy rodak wie, że najlepszą pracę dostaje się u nas po znajomości. Gdzie indziej zresztą także. Ale i w pośredniaku można czasem znaleźć ciekawą ofertę zatrudnienia. Ten legionowski, w reakcji na zapotrzebowanie jednej z lokalnych firm, poszukuje właśnie człowieka, którego czeka robota naprawdę odlotowa!
Co by nie mówić, fucha jest wyjątkowo elitarna i niszowa. Rzadko bowiem na tablicy w urzędzie pracy można znaleźć ofertę o treści „skoczek – kontroler jakości”. I nic w tym dziwnego, bo mało jest także przedsiębiorstw produkujących spadochrony. W końcu nie każdy gród, tak jak Legionowo, ma w tej materii długie tradycje i praktykę. Skoro więc już ktoś wytwarza, a następnie sprzedaje urządzenia pozwalające bezkarnie wyskakiwać z samolotu, wcześnie musi upewnić się, czy one działają. I to jest właśnie zadanie dla tyleż doświadczalnego, co doświadczonego skoczka spadochronowego. Parającego się swoim fachem od lat co najmniej trzech.
Zakres obowiązków takiego ryzykanta jest, trzeba przyznać, dość szeroki. Pracodawca oczekuje m.in. czynnego udziału w próbach naziemnych i próbach w locie, układania spadochronów do skoków, konserwacji lotniczego sprzętu ratowniczego i wysokościowego, a także sporządzania rzeczowych, konstruktywnych sprawozdań dotyczących testowanego sprzętu. To zapewne z tego ostatniego powodu wymagana jest od skoczka również znajomość pakietu MS Office… Otwierając przed kandydatem takie oto perspektywy oraz czasze spadochronów, przyszły szef proponuje mu na początek umowę o pracę na okres próbny tudzież minimum 4 tys. zł brutto. Lecz jeśli pracownik się sprawdzi i nie będzie zbyt często wyskakiwał na przerwy czy zwolnienia, jego wynagrodzenie może osiągnąć o wiele wyższy pułap. Jak zatem widać, szukającego zajęcia skoczka czeka w Legionowie całkiem miękkie lądowanie.