Ustalenie sesyjnego porządku obrad z reguły bywa formalnością. Skoro tak, początek lutowego posiedzenia legionowskich radnych stanowił od owej reguły wyjątek. Paliwem do rozpoczętej przez opozycję dyskusji stały się zasady, na jakich radni mogą korzystać ze swej ulubionej w tej kadencji broni ofensywnej – pytań do prezydenta.
Jeśli przewodniczący miał nadzieję, że początkowy fragment sesji szybko odhaczy, to się zawiódł. – Ja chciałbym zgłosić wniosek do punktu 21 porządku obrad, troszeczkę jakby w związku z pana wnioskiem, jeszcze z poprzedniej sesji, gdzie wspólnie doszliśmy do takiego spostrzeżenia, że zapytania to nie to samo, co pytania. Więc proponowałbym uzupełnić ten punkt o pytania, zapytania radnych i odpowiedzi na zapytania i na pytania – powiedział Artur Pawłowski. Na reakcję przewodniczącego czekał jakieś trzy sekundy. – Niestety panie radny, nie ma czegoś takiego w Ustawie o samorządzie gminnym. (…) Jest punkt przewidziany w naszym porządku obrad: zapytania radnych i odpowiedzi na zapytania – odrzekł Ryszard Brański. – No tak, ale jak pan przewodniczący stwierdził, jest tu pewna wątpliwość, co do nazewnictwa. – To nie jest wątpliwość. Jest to zapisane w Ustawie o samorządzie gminnym.
Sprawa z prawem
Próbując wyjść z terminologicznego impasu, szef rady odwołał się do przeszłości. – Na ostatniej sesji w kwestii zapytań dopuszczałem bezpośrednie odpowiedzi. Była to oczywiście wola osoby, do której pytanie było skierowane. Tak że niestety nie mogę się przychylić do pana propozycji. Wtedy radny PiS-u wspomniał o fachowej konsultacji z sekretarz miasta. I zachęcony jej interpretacją problemu, spróbował raz jeszcze. – Wnioskuję, że nie jest zabronione zadawanie pytań, prawda? Nie ma czegoś takiego, więc możemy ten porządek uzupełnić. (…) Tak jak sam pan przewodniczący zwrócił uwagę na poprzedniej sesji, zapytania składa się w formie pisemnej. Więc zastanawiam się, po co angażować czas urzędników, którzy muszą się jednak zmierzyć z tymi pytaniami, odpowiedzieć nam pisemnie, kiedy jedna odpowiedź ustna może sprawić, że albo to pytanie nabierze jakiegoś dalszego biegu, albo nie – tłumaczył Artur Pawłowski.
Stanęło na tym, że radny złożył w tej kwestii wniosek formalny. Wtedy, eksponując obiekcje prawne, do dyskusji włączył się zastępca prezydenta. Na wstępie przypomniał, że dzięki dokonanej w tej kadencji parlamentu nowelizacji Ustawy o samorządzie gminnym pojawiła się instytucja interpelacji i zapytań. Ma ona, najogólniej rzecz ujmując, zwiększyć dostępny dla obywateli kawałek tortu, jakim dzielą się z nimi lokalni włodarze. – Natomiast panie radny, pan zadaje całą masę pytań w trakcie punktów, które są przedmiotem porządku. I pan zawsze otrzymuje informacje na te pytania. Do każdego punktu w porządku obrad wszyscy państwo zadajecie serie pytań, więc dodawanie dodatkowego punktu w porządku jest moim zdaniem nieuzasadnione. Poza tym zwracam uwagę na statut gminy. To jest jakiś dodatkowy środek, który jest nieujęty, nieprzewidziany i w związku z tym, bez zmiany statutu, ja absolutnie uważam, że tego typu punkt nie powinien być ujęty w porządku – stwierdził Marek Pawlak.
Prostota popłaca
Chcąc rozwiać wątpliwości, w sukurs zastępcy prezydenta przyszła urzędowa prawniczka. – Wiadomo, że jeżeli są zapytania, to powinny być one pisemne, ale dopuszcza się też zapytania ustne. Więc naprawdę można dyskutować na sesji, zarówno w punkcie wolne wnioski, jak i w punkcie zapytań – zachęcała Agnieszka Zielińska. Na co radny Pawłowski odparł: – Ja zadaję pytania, natomiast są one przewidziane do porządku i do tych punktów, które zawierają się w porządku obrad. Natomiast mogą pojawić się pytania – i myślę, że każdy z nas takie pytania ma – które wykraczają poza punkty porządku obrad. No i warto uzyskać na nie ustną odpowiedź. Na te słowa ustnej, w dodatku godnej Salomona odpowiedzi udzielił radnemu przewodniczący Brański. Wyraźnie już zniecierpliwiony zmierzającym donikąd sporem. – Na pytanie proste, na które prezydent czy naczelnik będzie w stanie odpowiedzieć, jeżeli ma możliwość, odpowie. Jeżeli pytanie jest złożone, (…) wtedy należy przedłożyć je w formie pisemnej.
Na tym właściwie próba sił przy ustalaniu porządku obrad się zakończyła. Warto jednak wspomnieć, co w temacie pytań i odpowiedzi zasugerowała posiadaczom mandatów radna Matylda Durka. Szczerze przyznając zarazem, że ciekawość jest jej mocną stroną. – Przyjęłam taką strategię, która mi się sprawdza, że po prostu pomiędzy sesjami chodzę i pytam. Dzięki temu nie mam jak na razie problemów, żeby te odpowiedzi uzyskać. A sesja jest jednak poświęcona zagadnieniom, do których jesteśmy przygotowani.
Czy radni pójdą za zawartą w powyższych zdaniach radą, można powątpiewać. Bo czasem ważniejsze od odpowiedzi są same pytania. Zwłaszcza odkąd rejestrują je kamery…