Gdy się tak dłużej zastanowić, majówka to harówka. I co z tego, że tych kilka dni po Święcie Pracy rodacy czczą pracy unikaniem? To pozory. Wielu zasuwa ciężej niż przez resztę roku między weekendami. I jeszcze do tego „wypoczynku” dokłada!
Problemy zaczynają się już na etapie planowania, co też przez tę majową kanikułę będziemy nicnierobić. Zamiast beztrosko dać mózgowi wychodne, zaprzęgamy go do ciężkiej logistycznej roboty, rzadko zresztą uwieńczonej sukcesem. Trudno w ciągu jakiejś setki godzin zjeść kawałek „ulubionego” sernika u teściowej, skosztować boskiej bimbrozji wujka Zdzicha, stawić się u kumpla na pojedynek w piwnej pianie, a zakończyć łyk-end w roli ojca chrzestnego kolejnego potomka szwagra Tomka. To mało realne. Chociaż, patrząc na statystyki, wielu rodaków próbuje. Fakt, jakichś pięciuset kierujących (się ambicją) tatusiów dziennie traci później „lejce”, ale ile tysięcy przejedzie! To jak na wojnie – straty muszą być. A wojenkę, tę nasza panią, wszak uwielbiamy.
No dobrze, przypuśćmy, że cudownym zbiegiem okoliczności majówkę zaliczamy stacjonarnie, w jednym miejscu i w jednym towarzystwie. Czy wtedy kłopoty mamy z głowy? A skąd! Jeszcze szybciej zacznie nam się ona kojarzyć z męką. Każdy, kto próbował – ugniatając przez cały dzień własną rufę – wlać w tym czasie do swego wnętrza kilkanaście browarków oraz topić w nich tłuste kawałki martwych zwierząt, wie o co chodzi. Owszem, w miarę jak we łbach rośnie oprocentowanie, taka forma zabawy wydaje się spełnieniem marzeń. I w tej konkretnej chwili nawet nim bywa. Jest to jednak tylko pożyczka – chwilówka, którą z paskarskimi odsetkami nasze ciała szybko muszą zwrócić. Gdyby rachunek regulowany był w kilogramach, nawet miałyby z czego. Niestety, zdrowie rozlicza się z nami w innej walucie.
Ja przed majówką wzięłam chwilówkę i dzięki temu wyjechałam na wakacje z rodziną. Jeśli ktoś bardzo potrzebuje pieniędzy to ja polecam Szybką Gotówkę, u mnie świetnie się sprawdziła