Gazetowe „kryminałki” zwykle są do siebie podobne. Mało mając miejsca na inwencję, ich autorzy ograniczają się do lakonicznych informacji – kto, kiedy i co przeskrobał, jak go złapano, no i czego może oczekiwać ze strony Temidy. Proste niczym budowa złodziejskiego łomu. I z reguły nudnawe. Gdy jednak w ten utarty schemat słów i formułek wrzuci ktoś naraz coś nowego, robi się ciekawie. Weźmy niedawne wieści z województwa łódzkiego. Brzmiały one mniej więcej tak: „Wczorajszej nocy policja zatrzymała jeżdżący po ulicach Pajęczna czołg T-55. Kierował nim 49-letni mężczyzna. Po przebadaniu okazało się, że miał on promil alkoholu w wydychanym powietrzu. W najbliższym czasie ma zostać przesłuchany”. Niby normalka. Uśpiony podobnymi notkami tekstobiorca nie od razu załapie wystrzałowość tego niusa. Lecz jeśli zajrzy mu pod semantyczny pancerz…
Weźmy choćby zwrot „policja zatrzymała”. A niby jak, czym? Na lizaka to da się złapać przedszkolaka. Służbową pukawką lub kolczatką też mogli panu czołgiście naskoczyć na wieżyczkę, tak samo jak rzucając mu pod gąsienice „śpiących” kolegów po fachu. Żadne więc „policja zatrzymała” – szturmujący gród tank stanął na własne życzenie. Po innym fragmencie: „Kierował nim 49-letni mężczyzna”, również można przejechać bez głębszych refleksji. Bo autor ani się zająknął, skąd gość wytrzasnął pancerną karocę oraz jakim cudem potrafił nią powozić. Najbardziej zastanawiający jest wszakże fragment dotyczący ilości użytego przez bohatera paliwa. Jeden promil?! Z tak symbolicznym dopingiem we krwi nawet kierowcy osobówki nie chciałoby się jeszcze usiąść za fajerę, a cóż dopiero ruszyć do boju czołgiem! Tymczasem dzielny pajęcznianin uczynił to bez wahania. Ba, po drodze zgarnął nawet pasażera! Klawy gość. Aż szkoda, że za tę eksplozję słowiańskiej fantazji wymiar sprawiedliwości postawi mu lufę.