W ostatnich dniach na osiedlu Sobieskiego odnotowano kilka małych aktów wandalizmu. Małych nie tylko ze względu na skalę szkód, lecz także prawdopodobny wiek sprawców. Z perspektywy mieszkańców oraz pracowników spółdzielczej administracji żadne to jednak usprawiedliwienie.
– Mieliśmy już porozbijane butelki, wywrócone pojemniki na śmieci, a ściany po dociepleniu porysowane kredą. Wiadomo, że nie robią tego najmłodsze dzieci; te, które bawią się w piaskownicy, bo one są pod stałym nadzorem dorosłych. Robią to dzieci starsze. Często jest tak, że samotnie lub w grupach poruszają się one po osiedlu i nie widać żadnych osób dorosłych nadzorujących to, co te dzieci robią. Stąd nasza prośba do rodziców, aby obserwowali, co ich dzieci robią w wolnym czasie. Są wakacje, często zbierają się one w grupy i niekoniecznie mają dobre pomysły – mówi Monika Osińska-Gołaś, kierownik adm. os. Sobieskiego.
Skutki aktywności znudzonej dzieciarni pojawiają się także w miejscach jej najczęstszego pobytu. Nawet tam nie zawsze zdarza się młodym ludziom zachowywać jak należy. – Gdy sprzęty na placach zabaw są wyłączone z użytkowania, bo np. jest awaria, taśma zabezpieczająca szybko zostaje zerwana. Jeśli jakieś urządzenie jest świeżo pomalowane, zaraz pojawiają się na farbie wyryte patykiem czy nożem wzory. To naturalne w tym wieku, ale jako dorośli zwracajmy na to uwagę – przestrzega administratorka.
Tym bardziej, że sprzęty na placach zabaw, owszem, z reguły bywają „wandaloodporne”, lecz jednak w ograniczonym zakresie. Kto jak kto, ale konserwatorzy z SMLW wiedzą o tym najlepiej. – Zabawki co roku są kilka razy w sezonie przeglądane pod kątem stanu technicznego. Jeśli to konieczne, są naprawiane, malowane, wymieniane są też w nich pewne elementy. Podczas tych prac cały plac zabaw albo poszczególne urządzenia są wyłączone z eksploatacji – mówi Monika Osińska-Gołaś. Będąc rodzicem, warto mieć to na uwadze. Bo kiedy konsekwencje dziecięcych psot okażą się dla placów zabaw zbyt dotkliwe, ani maluchom, ani dorosłym nie będzie do śmiechu.