Szósta odsłona Legionowskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej z kilku powodów należała do wyjątkowych. Jeden z nich był szczególnie istotny. Dyrektor festiwalu postanowił bowiem poświęcić koncert pamięci wybitnego pianisty jazzowego Janusza Skowrona, zmarłego w tym roku mieszkańca powiatu legionowskiego.
Co do słuszności swego zamysłu, Jan Bokszczanin nie miał wątpliwości. – Należy mu się duże uznanie. Za to, co robił w życiu i jakim był muzykiem, to naprawdę trzeba czapki z głów zdejmować. Był człowiekiem skromnym, bardzo dobrym, każdy mógł liczyć na jego wsparcie i pomoc. Stąd uznałem, że jeden z wieczorów zadedykuje właśnie jemu. Prawdę mówiąc, w tym roku miałem w ogóle nie grać recitalu ani nie brać udziału w festiwalu, ale pomyślałem, że jeśli zrobię koncert w sobotę, to przyjdą ludzie, którzy są nim zainteresowani i chcą uczcić pamięć o tak wybitnej postaci – mówi dyr. LFMKiO w Legionowie. W sobotę muzyczny hołd oddał jej także inny muzyk, kolega po jazzowym fachu. – Zaprosiłem dziś gościa, Artura Dutkiewicza, który na początku wykona standard jazzowy, najczęściej wykonywany właśnie w takich sytuacjach: „I remember Clifford”, napisany po śmierci Clifforda Browna przez Benny’ego Golsona. Przyjęło się, że to jest takie epitafium dla muzyków jazzowych i często się je grywa. Zresztą na pogrzebie Janusza Skowrona też można było usłyszeć ten utwór w wykonaniu saksofonisty.
Z byłym pianistą String Connection, Walk Away, czy współpracownikiem Tomasza Stańko, Zbigniewa Namysłowskiego i Krzysztofa Ścierańskiego łączyła Jana Bokszczanina nie tylko ukończona ta sama średnia szkoła muzyczna. Korzystając z uprzejmości starszego mentora, legionowski organista wziął u niego kilka lekcji harmonii jazzowej. Na koncert w kościele Świętego Ducha wybrał jednak utwory bliższe swej poważnej specjalizacji. – Będę grał muzykę czysto organową i klasyczną. Nie jestem jazzmanem, więc nie mam żadnych aspiracji do tego, by grać utwory jazzowe. Program wybrałem raczej z pogranicza tych ambitnych. To okazja, żeby zagrać na organach coś wymagającego, dramatycznego, a nie tylko rzeczy, które są łatwe, miłe i przyjemne – zapowiedział Bokszczanin. Co ciekawe, każde z wykonanych w sobotę dzieł było w jakimś stopniu związane ze śmiercią bliskiej kompozytorowi osoby. Jak łatwo się domyślić, nieprzypadkowo.
Podobnie jak cały koncert, szczególne było także to, co nastąpiło już po nim. Kiedy na legionowskim cmentarzu przy grobie Janusza Skowrona jego przyjaciele i fani złożyli symboliczne kwiaty.