Do trzeciego meczu fazy zasadniczej Ligi Siatkówki Kobiet legionowianki przystąpiły pokrzepione jednym punktem i dobrą grą w DPD Arenie z Grupą Azoty Chemikiem Police. Występując u siebie, szóste w tabeli ich rywalki z Bielska-Białej chciały z kolei powetować sobie przegraną z poprzedniej kolejki. Nie powetowały. Po pełnym wzlotów i upadków boju goście wygrali 3:2.
Konia z rzędem temu, kto przed piątkowym spotkaniem podjął się wskazania faworyta. Tym bardziej, że obie ekipy przystąpiły do niego w najmocniejszych składach. Już po pierwszej, wygranej przez serwujące legionowianki piłce było widać, że nikt nie będzie cofał ręki. Do stanu 4:4 grano punkt za punkt, później jednak dobrze broniącym gościom (tu w roli głównej Iza Lemańczyk) udało się zdobyć dwa oczka przewagi. Legionowianki nieźle atakowały – kiedy nie udawało się posłać piłki na drugą stronę, umiejętnie obijały ją o blok rywalek. Wtedy bielszczanki się spięły, odrobiły straty, a następnie – przy odrobinie szczęścia – zmieniły rezultat na 9:7. Kilka błędów Novianek i kąśliwa zagrywka Kornelii Moskwy sprawiły, że BKS wyszedł na trzypunktowe prowadzenie i je utrzymywał. Gdy zrobiło się 16:13 Alessandro Chiappini poprosił o pierwszy czas. Niestety, tuż po nim bielszczanki zaliczyły asa, a po kolejnych trzech zdobytych przez nich punktach sytuacja gości była już mocno podbramkowa. Próbując ratować sytuację, włoski szkoleniowiec znów wziął dziewczyny na słowo. Wtedy wydawało się, że na udaną pogoń jest za późno. Mimo to, na wszelki wypadek, przy stanie 20:16 trener miejscowych poprosił o czas, by wybić legionowianki z rytmu. Ale plan spalił na panewce, bo te zdobyły trzy punkty z rzędu, zaś po chwili był już remis po 20! Kiedy Novianki wyszły na 22:21, trener rywalek zarządził challenge, a gdy potwierdziło się uderzenie w antenkę, wziął czas. Po wznowieniu gry goście blokiem zdobyli 23 punkt i set mieli na wyciągnięcie ręki. Pierwszego setbola, przy stanie 24:23 nie wykorzystali, drugiego też się nie udało. Wyszło za trzecim razem. Po ataku Olgi Stranzali i 31 minutach walki jej drużyna wygrała 27:25.
Początek drugiej partii znów był wyrównany i znów bielszczanki prowadziły po kilku minutach 6:4. Później goście dwa razy nadziali się na ich blok i zrobiło się 9:5. Na szczęście dziewczyny z DPD Areny zaliczyły czteropunktową serię i zrobił się remis, a po chwili prowadziły 10:9. Nic dziwnego, że trener rywalek wziął czas. Chyba w dobrym momencie, bo za chwilę to jego zawodniczki miały dwa, trzy oczka przewagi. Obie drużyny grały dość nerwowo, co skutkowało sporą liczbą błędów. Przy stanie 14:15 była szansa na remis, lecz Strantzali zaserwowała w siatkę. Po chwili Włoch na moment zamienił Maję Tokarską na Alicję Wójcik. Tak czy inaczej, po dwóch atakach grającej w barwach DPD Legionovii Greczynki zrobiło się po 17, a zaraz potem jej ekipa miała dwa punkty więcej. Trener Bartłomiej Piekarczyk nie czekał i poprosił o przerwę. Po niej Novianki dopisały kolejne dwa oczka i wystarczyło tylko spokojnie dowieźć przewagę do końca seta. Choć przez moment wydawało się, że „stalówki” zaliczą następną w tym meczu serię, do setbola goście dojechali przy 24:20. Miejscowe się wybroniły, zdobyły kolejny punkt i wiele wskazywało na „powtórkę z rozrywki”. Wtedy jednak Novianki się spięły i po zaliczeniu po drodze bloku wywalczyły 25 punkt, wygrywając w pół godziny do 22.
Trzeci set wymagał od przyjezdnych wyjątkowej koncentracji. Punkt w tym meczu już miały, lecz gdyby opuściły Bielsko-Białą tylko z nim, trudno byłoby się cieszyć. Zaczęły dobrze, obejmując prowadzenie 4:1. Po asie Mai Tokarskiej zrobiło się 6:3, a uśmiechy na twarzach legionowianek mówiły, że gra im się komfortowo. Przy 7:3 trener gospodyń wziął czas. Jego zawodniczki wciąż miały problem z kończeniem akcji, na co ten zareagował podwójną zmianą. Bielszczanki całkiem się rozsypały. W tym meczu następowały jednak nie takie zwroty akcji, więc nawet gdy legionowianki prowadziły 12:5, wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Póki co, zdarzył się drugi czas dla BKS-u. Trener „zaordynował” zawodniczkom odrabianie strat punkt po punkcie. I te niestety zaczęły ów plan realizować. Łatwo, wykorzystując gorsze przyjęcie gości, zdobyły po kolei trzy oczka i teraz to Alessandro Chiappini musiał wybić przeciwniczki z uderzenia. Udało się połowicznie. Gdy bielszczanki doszły na 14:15, potwierdziło się, że w tym meczu możliwe jest wszystko. Udanym atakiem Strantzali nie dopuściła do remisu. Do czasu. I czasu wziętego przez Chiappiniego przy stanie 18:18. Po przerwie legionowianki znów nadziały się na blok, a po chwili straciły kolejny punkt. Teraz to one były w kryzysie. Oddały rywalkom jeszcze dwa oczka i przy tej dyspozycji potrzebowały cudu, by wygrać trzeciego seta. Tyle że cuda zdarzają się rzadko. Przyjezdne już się nie podniosły. Przegrały do 21.
Będące w gazie gospodynie lepiej zaczęły czwartą partię. Nie na tyle jednak, by odjechać rywalkom. Najdłużej w tym meczu obie ekipy grały punkt za punkt – aż do stanu 10:10. Pierwsze złamały ten schemat bielszczanki, przez co przegrywając 10:12, trener gości poprosił o czas. Po nim rywalki wciąż były dokładniejsze, sprzyjało im też szczęście. W efekcie objęły prowadzenie 17:12. Poirytowany włoski szkoleniowiec nie miał w antrakcie dla zawodniczek ciepłych słów. Przy 19:13 zostało mu już właściwie myślenie o tie-breaku. I tak chyba było, bo z parkietu zeszła tracąca wcześniejszą skuteczność Julie Oliveira Souza. Pojawiła się też Marta Matejko. Pierwszego setbola miejscowe miały przy stanie 24:17. Po nim legionowianki ugrały jeszcze trzy oczka. I poszły szykować się do decydującego starcia.
Pierwszy punkt w tie-breaku wywalczyły właśnie one. Ale wciąż było widać, że gospodynie mają więcej energii i wiary w siebie. Mimo to z początku drużyny szły łeb w łeb. Przy stanie 5:5 Maja Tokarska fatalnie przestrzeliła serwis, lecz koleżanki odrobiły straty i po niecodziennej obronie Juliette Fidon-Lebleu wyszły na 7:6. Chociaż przy zmianie stron prowadziły 8:6, gospodyniom udało się wyprowadzić rezultat na 9:9. Stało się jasne, że końcówka będzie na noże. Po sprawdzanym przez Chiappiniego asie Stranzali zrobiło się 13:11 i trener Piekarczyk błyskawicznie zareagował czasem. Później legionowianki kilka razy miały w górze piłkę na setbola, ale ją przegrały. Dopięły swego przy 14:12, jednak atakująca Francuzka nadziała się na blok rywalek. Wtedy Chiappini wziął przerwę, po której legionowianki koncertowo rozegrały ostatnią akcję. Tie-breaka wygrały do 13, a cały mecz 3:2.
Prowadząc 2:0 i nie przegrywając – jak przed tygodniem z policzankami – Novianki odczarowały siatkarski przesąd. Ale straconego punktu trochę szkoda…
BKS Stal Bielsko-Biała – DPD Legionovia Legionowo 2:3 (25:27, 22:25, 25:21, 25:20, 13:15)
BKS: Smidova, Różański, Kossanyiova, Świrad, Moskwa, DeHoog, Drabek (libero) oraz Wellna, Krajewska, Kowalczyk.
Legionovia: Grabka, Strantzali, Fidon-Lebleu, Tokarska, Łukasik, Oliveira Souza, Lemańczyk (libero), Adamek (libero) oraz Karpińska, Dyduła, Damaske, Wójcik, Matejko.
MVP: Olga Strantzali (Legionovia)