Na ostatniej ubiegłorocznej sesji legionowskim radnym przyszło zmierzyć się z projektem kolejnego budżetu miasta. A to zwykle oznacza długie i zacięte starcie na linii prezydent – opozycja. Tak również było i tym razem. Co innego jednak gorąca atmosfera przy uchwalaniu budżetu, a co innego jego prowadzona na chłodno realizacja. Mająca, jak zaznaczył prezydent, spokojnie przeprowadzić miasto przez trudne czasy.
Gorąco zrobiło się już przy opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej, którą mimo protestów części sali wiceprzewodniczący rady musiał na prośbę swego klubowego kolegi w całości odczytać. Kiedy przyszło do uzasadnienia wniesionych do budżetu autopoprawek, miejska skarbnik czytać już wiele nie musiała. – Wynikają one ze zmniejszeń i zwiększeń dochodów do przewidywanego wykonania, czyli tam, gdzie widzieliśmy, że te dochody można zwiększyć – zwiększyliśmy, a tam, gdzie mogą być niewykonane, również przyszły rok dostosowaliśmy do tego poziomu. Wprowadziliśmy również dziewięć nowych zadań inwestycyjnych – poinformowała Jolanta Ćwiklińska.
Chwilę później rozpoczęła się dyskusja o opiewającym na blisko 320 mln zł budżecie. Tradycyjnie jako pierwsi głos zabrali radni opozycji. – Deficyt na 2020 rok to ponad 15 mln zł i muszę przypomnieć, że w planie na 2019 ten deficyt wynosił 2.084.000. Na końcu roku mamy 4,5 mln zł, czyli jest tak naprawdę wzrost tego deficytu. Najbardziej mnie tutaj interesuje taka pozycja: przychód budżetu z tytułu sprzedaży papierów wartościowych na ponad 19 mln zł – powiedział Mirosław Grabowski (NMNS). Ciekawość radnego zaspokoił Roman Smogorzewski. – Oczywiście jest to uzasadnione konkretnymi zadaniami: budową rozwiązania komunikacyjnego na Bukowcu, czyli tunelu na przedłużeniu ul. gen. Roi oraz kładki na przedłużeniu Kwiatowej i Polnej; rozbudową Szkoły Podstawowej nr 1 – to dosyć duże zadanie inwestycyjne, i budową nowoczesnej, pełnowymiarowej, kolejnej hali sportowej przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2. I jeszcze innymi inwestycjami.
Jak zastrzegł prezydent, po pieniądze z emisji obligacji ratusz będzie sięgał w miarę potrzeb. Przypomniał, że miasto z powodzeniem używało już tego instrumentu finansowego. Zwrócił także uwagę na bardzo niski na tle krajowych gmin wskaźnik zadłużenia Legionowa. Przy okazji Roman Smogorzewski odniósł się do nieuwzględnionych w dokumencie wniosków dotyczących modernizacji ulic. – One nie mogły się znaleźć w tym budżecie. Oczywiście można było powiedzieć: „weźmy więcej obligacji i wybudujmy te wszystkie ulice”, ale jeszcze raz powtórzę: sytuacja w Polsce wokół samorządów jest bardzo dynamiczna. Nie wiadomo, w która stronę się to wszystko rozwinie. (…) Ten budżet mógłby być bardziej inwestycyjny, ale mogłoby to być niebezpieczne z punktu widzenia niedającej się do końca określić przyszłości. (…) W związku z tym ten budżet jest budżetem bezpiecznym dla gminy. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ jest to mój „pełnoletni”, już osiemnasty budżet, który przedstawiam wysokiej radzie. Jak państwo wiecie, co miesiąc na pewno będziemy go zmieniać i reagować na sytuację i różne wpływy, które się będą pojawiać i pewnie częściowo będą znikać. W związku z tym taka, a nie inna kwota. Uważam, że bezpieczna, dobra i na bieżąco monitorowana.
Sięgając do swej bogatej samorządowej przeszłości, ewentualne obawy miejskiej opozycji próbował też tonować wiceszef rady miasta. – Były różne budżety. Często były bardzo ambitne, czasami mniej, ale nie przypominam sobie budżetu, który nie przyczyniałby się do rozwoju Legionowa. Nie przypominam sobie, żebyśmy nie uchwalali też budżetów zrównoważonych, czyli te inwestycje (…) nie były stroną tak dominującą, żebyśmy zapominali o sprawach oświaty, w którą tyle pieniędzy pompujemy, o sprawach społecznych, zdrowotnych, czy o sporcie. (…) Nierzadko bywało tak, że w budżecie moje wnioski się nie pojawiały. Ale tu nie chodzi o to, żebyśmy realizowali ambicje swoje czy prezydenta, ale o to, żebyśmy realizowali ambicje i oczekiwania mieszkańców Legionowa. I myślę, że przez te lata te oczekiwania realizowaliśmy, czego dowodem jest rozwój naszego miasta i duma mieszkańców z bycia obywatelami Legionowa – nie szczędząc patosu, stwierdził Mirosław Pachulski.
Matylda Durka, klubowa koleżanka wiceprzewodniczącego, wyraziła z kolei zadowolenie z faktu, że w budżecie znalazły się środki na budowę integracyjnego placu zabaw. – Są takie trzy najważniejsze dla mnie rzeczy: ekologia, zmniejszanie różnic społecznych i edukacja. Projekt tego placu zabaw wpisuje się właściwie we wszystkie te trzy priorytety. Może nam się czasem wydawać, że to jest tylko zabawa, ale kiedy się bawimy, to tak naprawdę najbardziej zacieramy te różnice i życzę nam wszystkim, żeby udało nam się zrealizować wszystkie inwestycje, które są w tym budżecie zawarte.
Co ciekawe, na jego zalety zwrócił też uwagę jeden z radnych Prawa i Sprawiedliwości. – Jeśli chodzi o takie plusy, które na pewno widać, analizując porównanie poprzedniego budżetu i obecnego, na pewno jest tutaj na plus bardzo wysoka kwota, jeżeli chodzi o kwotę podatku dochodowego. Jest również bardzo duży wpływ, jeżeli chodzi o pomoc w dziale rodzina. To oczywiście wynika ze zwiększenia środków na wypłatę pięćset plus – zauważył Artur Pawłowski.
Drugi z radnych NMNS o plusach nie wspomniał. I skupił się na, w jego opinii, minusach. – To jest budżet kontynuacji. Podąża pan prezydent utartą ścieżką, po najmniejszej linii oporu. Oczywiście każdy przyklaśnie takiemu pomysłowi, żeby zbudować nową halę sportową. Pewnie wszyscy będą z tego zadowoleni. Natomiast w tym budżecie nie widzę właśnie tego, co jest bolączką mieszkańców. Nie widać determinacji do rozwiązania tych problemów, z którymi się borykają na co dzień – ocenił Bogdan Kiełbasiński. Tu wspomniał o zanieczyszczonym powietrzu, braku komunikacyjnej wizji rozwoju miasta oraz rzekomej pasywności ratusza wobec zmian na rynku odbioru odpadów. – Nie widzę tutaj jakby determinacji do tego rozwiązania tych problemów, które rzeczywiście dotyczą mieszkańców. Musiałby pan tutaj przestawić trochę priorytety, jeżeli chodzi o ten budżet; przyspieszyć w tych sprawach, które są naprawdę palące i naglące. Być może wtedy moglibyśmy ten budżet poprzeć. – Nie widzi pan, bo nie chce pan widzieć – odrzekł prezydent Legionowa. – Wybrał pan rolę bycia w opozycji i trudno przypuszczać, że pochwali pan to, co robimy. Był pan kandydatem na prezydenta, mieszkańcy pana nie wybrali. Wybrali mnie, w związku z tym trudno powiedzieć, że to jest coś dziwnego, że ten budżet jest budżetem kontynuacji. Jeżeli mieszkańcy chcieliby zmiany, to pan zostałby prezydentem i na pewno rozwiązałby pan problem powietrza, szczególnie w kontekście, że okoliczne gminy – nie mówiąc już o polityce państwa, które cały czas wspiera węgiel – nie robią właściwie nic w stosunku do poprawy powietrza.
Na dowód, że Legionowo ma w tej kwestii osiągnięcia, gospodarz ratusza wspomniał o programie, który pomógł zlikwidować już ponad 40 proc. miejskich „kopciuchów”. W sukurs przyszedł mu jeden z zastępców, Marek Pawlak. – To, co pan prezydent powiedział, absolutnie ja się pod tym podpisuję. Legionowo jest liderem walki o lepszy klimat, o lepsze powietrze. Poza wymianą pieców, która jest oczywiście niezwykle ważna, i poza tym, że rzeczywiście w liczbach bezwzględnych jesteśmy liderem, jeżeli chodzi o liczbę wymienionych pieców (…), chciałem powiedzieć także o transformacji, która teraz, na waszych oczach, dokonuje się w Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. PEC, które oparte było do tej pory – i jeszcze jest – o paliwa stałe, przechodzi na dużo bardziej ekologiczny gaz.
Po tej wypowiedzi merytoryczna dyskusja właściwie ustała. Na koniec gazu dodał tylko szef rady, komentując wystąpienia najgłośniejszych przedstawicieli opozycji. – Ja chciałem też coś powiedzieć na temat stowarzyszenia, które się nazywa Nasze Miasto Nasze Sprawy. Ono uczestniczyło z tych osiemnastu budżetów, które tworzył prezydent Smogorzewski, przynajmniej w dwunastu lub trzynastu. Tylko wtedy, kiedy „nasze miasto” zmieniło się na „nasze Piaski”, to się zmieniło – stwierdził Ryszard Brański. Na co Mirosław Grabowski, jeden z adresatów tej uwagi, wypalił: – To ja mógłbym powiedzieć, że pana Platforma się zamieniła w jakieś tam coś innego, nie będę kończył w co!
Skończyć na szczęście nie zawahał się przewodniczący Brański. Dzięki temu, po około trzech godzinach debatowania, projekt budżetu trafił wreszcie pod głosowanie. Przebiegło błyskawicznie: trzynastu radnych było za, siedmiu przeciw, a dwóch wstrzymało się od głosu.