Wpadła mi ostatnio w monitor tekścina traktująca o nowych, toczących współczesne społeczeństwa uzależnieniach. Czegóż tam nie było! Okazuje się, że łatki kończące się „- izmami” oraz „- reksjami” dokleić można np. ludziom przywiązanym do swego młodego wyglądu (ageoreksja), zwracającym uwagę na jakość pokarmów (ortoreksja), czy pasjonatom umięśnionego ciała (bigoreksja). Na cenzurowanym, choć niewymienieni z łatki, znaleźli się też m.in. miłośnicy żucia gumy do żucia, skwierczenia w solarium, rozmów przez telefon, szybkiej jazdy autem, a nawet, o zgrozo (zwłaszcza w przypadku alchemicznych produktów spożywczych), czytania etykiet. Że niby tacy wariaci. Wedle wspomnianego artykułu, wymagający pomocnej dłoni fachowca z „psych-” w nazwie. Tyle, że tym razem na początku.
Zanim do tego dojdzie, pomogę im jednak ja. W sposób jedyny mi dostępny i oby skuteczny – przy pomocy apelu. Ludziska, nie dajta sobie wciskać kitu! Po pierwsze dlatego, że gadać, dbać o siebie, dobrze się prezentować i wiedzieć, co żrecie, lubita od zawsze, nie zaś od początku panującego nam wieku. Po drugie, zabiegi te godne są, sprawiedliwe, słuszne i (choć tu akurat głowy nie dam) zbawienne. Lepiej bowiem mieć jakiegoś konika, niż być pozbawioną pasji i emocji trawą, po której inni cwałują. A sedno uzależnieniowego problemu zawiera się w słowie „przesada”. I będę trwał przy swoim zdaniu – w życiu nie warto być trawą.
Swoją drogą, skoro już mowa o wynajdywaniu i nazywaniu nowych – starych nałogów, dorzucę od siebie kilka, o których chyba dotąd zapomniano. Ja, dajmy na to, często spotykam się z ludźmi cierpiącymi na głód władzy (stołkoreksja), zatracającymi się w gadaniu głupot (bzduroreksja) i pasjonującymi się szukaniem dziury w całym (upierdzizm). Zaprawdę powiadam wam, to są dopiero nieszczęścia!