fot. arch.

Trzecia po pierwszej rundzie DPD Legionovia podejmowała w niedzielny wieczór szóste w tabeli siatkarki BKS Stali Bielsko-Biała. I zafundowała swoim kibicom długi, pełen zwrotów akcji dreszczowiec. Na całe szczęście z wywalczonym w emocjonującej końcówce happy endem.

W pierwszej rundzie pojedynek obu drużyn wygrała w tie-breaku DPD Legionovia. Nic dziwnego, że występując we własnej hali, znów chciała potwierdzić swą wyższość. Punktowo mecz otworzyły gospodynie. Od początku na boisku było dużo ruchu, co musiało przypaść do gustu licznie zgromadzonym w DPD Arenie kibicom (znalazł się wśród nich nawet szef Polskiego Związku Piłki Siatkowej). Zwłaszcza że ich pupilki wyglądały lepiej od rywalek. Kiedy zrobiło się 7:3, trener Bartłomiej Piekarczyk wziął czas, próbując wybić Novianki z rytmu. Na próżno. Te świetnie serwowały i dobrze broniły. Nieco gorzej prezentowało się rozegranie, co kosztowało gospodynie kilka oczek. Mimo to w połowie seta prowadziły 15:10 i wyglądało na to, że spokojnie wygrają. Wtedy stało się coś dziwnego: miejscowe łatwo straciły trzy punkty z rzędu i trener Alessandro Chiappini błyskawicznie poprosił o przerwę. Początkowo wydawało się, że jego uwagi pomogą dociągnąć do końca pierwszej partii, ale w po kilku błędach legionowianek w pewnym momencie „stalówki” doszły je już na 17:18. Szczęśliwie gospodynie uspokoiły grę i – po drodze kończąc zwycięsko szaloną wymianę przy stanie 22:20 – po 28 minutach wygrały 25:21.

Drużyna z Bielska-Bialej straciła pierwszego seta, lecz nie straciła ducha. Na drugą partię jej zawodniczki wyszły zmotywowane i z chęcią popsucia przeciwniczkom dobrego nastroju. A kilkoma wcześniejszymi akcjami pokazały, że mają na to „papiery”. Jak postanowiły, tak zrobiły. W reakcji na ich prowadzenie 7:3 trener Novianek od razu wziął czas. W tej fazie meczu bielszczanki grały jednak jak w transie i wciąż utrzymywały rywalki 2-3 punkty od siebie. Te natomiast zacięły się w ataku, głównie za sprawą rozregulowanego celownika Julie Oliveiry Souzy. Przy stanie 11:16 legionowiankom potrzebny był zryw, który pozwoli im dogonić gości. Chwilę później, zdejmując z parkietu Juliette Fidon-Lebleu, Chiappini powierzył to zadanie Magdalenie Damaske. Ta wprawdzie szybko zdobyła punkt, ale mając w końcówce cztery oczka straty, Legionovii trudno było przechylić szalę na swoją korzyść. Po asie Alicji Wójcik zrobiło się tylko 22:23 i „cud” stał się możliwy. Chwilę później było po 23. Po atomowym ataku Strantzali Nowianki miały setbola, lecz goście zrewanżowali się tym samym. Kłopot w tym, że huśtawka kibicowskich nastrojów znów znalazła się po stronie gości. Zdobyli dwa kolejne punkty i wygrali seta 26:24.

Trzecią odsłonę meczu legionowianki zaczęły fatalnie, a właściwie mentalnie na nią nie wyszły. Już po kilku minutach, przy stanie 0:5, ich trener musiał przywołać je do porządku. Gdy zrobiło się 0:7, wyglądało to już bardzo niedobrze. Szczególnie że taka przewaga dała bielszczankom zawsze przydatny w grze zastrzyk luzu. Prym w ich ataku wiodła Oliwia Różański, która niemal od początku meczu świetnie radziła sobie z obroną rywalek. Punkt po punkcie, w połowie seta gospodyniom udało się zmniejszyć stratę do 7:13. Po czasie wziętym profilaktycznie przez trenera Piekarczyka wszystko wróciło do „normy” – miejscowym nie wychodziło nic, a zawodniczkom z Bielska-Białej wszystko. Wynik 19:7 mówił sam za siebie. Trzeciego seta te drugie przegrać już nie mogły. Przeciwniczkom pozwoliły w nim zdobyć zaledwie 10 punktów.

Na czwartego seta – po tym jak wejście Magdaleny Damaske wprowadziło w ich szeregach sporo taktycznego zamieszania – Novianki wyszły w podstawowym składzie. Zrobiło się lepiej, tyle że ich rywalki wciąż były w gazie, zaś miejscowe popełniały momentami proste błędy, jak choćby Olga Strantzali, której przy serwisie nie udało się nawet dostarczyć piłki na połowę gości. Dzięki temu szybko wyszli na prowadzenie 9:4, na co trener Chiappini zareagował wzięciem przerwy. Chociaż tego wieczoru jego uwagi słabo przekładały się na boiskową rzeczywistość, legionowianki zmniejszyły stratę do jednego oczka (10:11), a później – m.in. po dwóch asach Oliveiry Souzy – wyszły na prowadzenie 16:13. Po czasie dla BKS-u punkt dołożyła druga Francuzka i teraz to goście znaleźli się „na musiku”. I zarazem w kryzysie. Tym razem to one się posypały, co w konsekwencji – choć wyboistą drogą, bo po roztrwonieniu kilkupunktowej Legionovii przewagi zrobiło się już po 22 – doprowadziło dzięki zwycięstwu 25:23 do tie-breaka.

Pierwsze zdobyły punkt gospodynie. Kłopot w tym, że dwa kolejne padły łupem ich rywalek, którym po chwili udało się odskoczyć na 4:2. Wprawdzie szybko zrobiło się po 4, lecz później bielszczanki znów miały na plusie dwa oczka (7:5). Legionowianki po raz drugi je dogoniły, a kolejnym skutecznym blokiem zdobyły ósmy punkt. Trwała zacięta walka cios za cios. Od stanu 10:10 dwa kolejne zadały Novianki i tym razem już nie dały się dojść rywalkom. Przegrywając dwie piłki meczowe, trzecią rozstrzygnęły na swoją korzyść. Tie-breaka wygrały 15:13, a całe spotkanie 3:2. Dzięki temu po długim nocnym horrorze legionowscy kibice mogli wracać do domów bez obaw o senne koszmary…

DPD Legionovia Legionowo – BKS Stal Bielsko-Biała 3:2 (25:21, 24:26, 10:25, 25:23, 15:13)
BKS: Krajewska, Różański, Ogoms, Kossanyiova, DeHoog, Świrad, Drabek (libero) oraz Edelman, Kowalczyk, Dąbrowska, Wellna.
DPD: Tokarska, Oliveira Souza, Strantzali, Fidon-Lebleu, Łukasik, Grabka, Lemańczyk (libero) oraz Damaske, Wójcik, Adamek, Matejko.
MVP: Olga Strantzali (DPD Legionovia Legionowo)

Poprzedni artykułPiersi krok do zdrowia
Następny artykułZae-bookuj sobie książkę
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.