Niedługo po tym, jak spółka KZB wyremontowała betonowy płot na Kozłówce, ktoś znów zrobił w nim wyrwę umożliwiającą ludziom chodzenie na skróty. A zaledwie po kilku dniach inni(?) sprawcy dokończyli dzieła zniszczenia, sprawiając, że ogrodzenie oddzielające osiedle od torów kolejowych praktycznie przestało istnieć. W odróżnieniu od wciąż aktualnego pytania: co z tym wandalizmem zrobić?
Przyzwyczajenie to, jak wiadomo, druga natura człowieka. A do tyleż nielegalnego, co niebezpiecznego przechodzenia przez tory kolejowe część mieszkańców Kozłówki przyzwyczajonych bez wątpienia było i jest. Kiedy więc pod koniec ubiegłego roku, w trosce o ich bezpieczeństwo, spółka KZB wyremontowała zniszczone wcześniej siłą owego przyzwyczajenia (i głupoty) ogrodzenie, dla niejednego tubylca oznaczało to komunikacyjne komplikacje. A przecież w drodze do najbliższego spożywczaka liczy się czasem każda minuta… Pierwsze świadectwo swej frustracji nieznani jeszcze z imienia i nazwiska chuligani dali przed świętami Bożego Narodzenia. – Okazało się, że betonowe elementy odcinka płotu zdjęto i postawiono obok. W reakcji na ten wybryk nasi pracownicy ponownie umieścili płyty na swoim miejscu – mówi Jerzy Wilczyński, kierownik działu eksploatacyjnego KZB Legionowo. No i się zaczęło!
O ile podczas świąt wandale mieli zapewne ciekawsze zajęcia, tuż po nich zdemontowany uprzednio fragment oraz pozostałe składające się na jedno przęsło płyty potłuczono w drobny mak. Ów fakt pracownicy spółki zgłosili na policję, zastanawiając się jednocześnie, jak zareagować na kolejną, dokonaną w tym samym miejscu dewastację. Zanim podjęto jakąkolwiek decyzję, ktoś postanowił wyrąbać w płocie już nie tylko przesmyk dla pieszych, ale wyrwę, przez którą mógłby przepłynąć spory statek. I co gorsze, nie poprzestał tylko na zamiarach. – W nocy z piątku na sobotę (10/11 stycznia – przyp. red.) otrzymałem informację o dewastacji wyremontowanego przez nas niedawno ogrodzenia na osiedlu Kozłówka. Pojechałem na miejsce i stwierdziłem, że doszczętnie zniszczone są elementy aż 21 przęseł ogrodzeniowych. Oczywiście niezwłocznie została o tym fakcie powiadomiona Komenda Powiatowa Policji w Legionowie i jeszcze tego samego dnia inspektor oraz technik policyjny zjawili się na miejscu i wykonali dokumentację zdarzenia – relacjonuje Jerzy Wilczyński. Później zaś wzięli się za operacyjną robotę. – Sądziliśmy, że jeżeli nie będziemy naprawiać tego przęsła i zostanie dzięki temu swego rodzaju „furtka” dla mieszkańców, ochroni to pozostałą część ogrodzenia. Niestety, nasze przypuszczenia okazały się błędne, bo reszta przęseł – nawet więcej, niż ostatnio wyremontowaliśmy – została totalnie zdewastowana – dodaje kierownik.
Na tę chwilę istnieją różne podejrzenia odnośnie potencjalnych sprawców. Ustalono, że są mieszkańcy, którzy około drugiej w nocy słyszeli odgłosy towarzyszące dewastacji. Wspominają oni przy tym o kilku młodych ludziach w kapturach, którzy prawdopodobnie mieliby jej dokonać. Czyli jakiś trop jest. Inny z kolei, który ze względu na obecność kamery miejskiego monitoringu powinno być łatwiej zweryfikować, wiedzie na tamtejsze boisko, zajmowane do około północy przez grupę młodzieży ganiającej za piłką. Być może gracze widzieli sprawców lub mogą na ich temat coś wiedzieć. Ma to ustalić policyjne dochodzenie. Z perspektywy KZB jego wyniki są bardzo istotne. – Miejsce, gdzie dokonano zniszczeń, nie jest monitorowane, więc jeśli nie uda się ustalić personaliów sprawców i obciążyć ich kosztami, będzie to dla spółki duża, wymierna strata. Dlatego liczymy w tym zakresie na pomoc i wsparcie mieszkańców osiedla Kozłówka – mówi kierownik Wilczyński.
Kosztorysową wartość zniszczeń oszacowano na kwotę około 14 tys. zł. To słony rachunek, zwłaszcza gdy uiszcza się go nie pierwszy i prawdopodobnie nie ostatni raz. Dlatego, biorąc pod uwagę okoliczności i powtarzalność tego rodzaju incydentów, trudno się dziwić, że w KZB mocno zastanawiają się, czy w ogóle podejmować próbę odtworzenia feralnego ogrodzenia. Zamiast walić głową w mur, lepiej wydać pieniądze na inne, ważniejsze cele.