Po dwóch miesiącach funkcjonowania Lodowej Areny jak na dłoni, czy raczej jak na tafli widać, że decyzja o budowie zadaszonego, odpornego na kaprysy pogody lodowiska idealnie wstrzeliła się w oczekiwania legionowskich (i nie tylko) miłośników łyżwiarstwa. Co każdego dnia potwierdzają tam oni swoją obecnością – od rana do późnego wieczora.
Poprzednik Lodowej Areny – rozkładane na zimę sztuczne lodowisko miało kaprysy, a jego funkcjonowanie było mocno uzależnione od pogody. Do tego, aby obiekt mógł zostać otwarty, potrzeba było minimum pięciu dni z temperaturą w granicach zera stopni. Tyle bowiem czasu wymagało stworzenie tafli o grubości około 8 cm. Tymczasem jakie są ostatnio zimy, wiadomo. Jeśli w dodatku popadało, o przejażdżce łyżwiarze mogli zapomnieć. – Było to uciążliwe dla nas, jako zarządcy obiektu, ale przede wszystkim dla mieszkańców, którzy nie mogli mieć pewności co do terminów funkcjonowania lodowiska. I to głównie stąd wzięło się nasze postanowienie, że taką pewność należy mieszkańcom zagwarantować – mówi Irena Bogucka, prezes spółki KZB Legionowo.
O tym, co nastąpiło później, legionowianie mogli na bieżąco dowiadywać się z lokalnych mediów. Po podjęciu decyzji o realizacji zadania pod nazwą „Budowa zadaszenia Lodowiska Miejskiego w Legionowie z zapleczem i niezbędną infrastrukturą” najwięcej czasu (wymagało to aż siedmiu przetargów) zajęło szukanie jego wykonawcy. Zlecenie przyjęła w końcu firma Moris-Polska, która podjęła się zrealizować je w zaledwie 150 dni. Deklarując zarazem, że będzie to najnowocześniejszy tego rodzaju obiekt na Mazowszu. Dotrzymała słowa i pod koniec ubiegłego roku setki łyżwiarzy zaczęły korzystać z wielofunkcyjnego lodowiska, które w wyniku rozpisanego wśród mieszkańców konkursu nazwano Lodową Areną.
Uczuciem do młodszej siostry DPD Areny użytkownicy zapałali „od pierwszej jeżdżenia”. Oprócz doskonałych warunków do jazdy na łyżwach, wabikiem dla osób ceniących sobie aktywność fizyczną jest tam m.in. wypożyczalnia sprzętu, gdzie czeka 210 par markowych włoskich figurówek i hokejówek. Dużym wzięciem cieszą się też misie panda, służące mniej wprawnym, głównie młodym łyżwiarzom do utrzymania równowagi na lodzie. A ponieważ jest tanio, zaś na miejscu można również coś przekąsić, nic dziwnego, że są osoby, które nie opuszczają tafli godzinami. Jeśli ktoś dotąd Lodowej Areny nie odwiedził, powinien zrobić to jak najszybciej – zabawy będzie tam miał jak lodu!