Nic jeszcze nie wskazuje na to, aby podstępny i groźny COVID-19 szybko miał Polakom odpuścić. Im bardziej rośnie liczba zakażonych, tym głośniej krajowi samorządowcy krytykują centralną władzę. Przede wszystkim starając się nadrobić czas, który przez jej zaniedbania został bezpowrotnie stracony.
Gdyby prominentni politycy Zjednoczonej Prawicy dobro obywateli przedłożyli swego czasu nad ich złudny spokój, każdy Polak mógłby się teraz lepiej przed koronawirusem chronić. Za sprawą rządowej maskarady stało się jednak inaczej. – Bardzo nad tym ubolewam, że w styczniu, kiedy jeszcze nie było w Polsce pandemii, cały czas słyszeliśmy od rządzących komunikaty, że wszystko jest w porządku, że panują nad sytuacją i że ten wirus w ogóle nie jest problemem, a problemem jest grypa. Bo gdybyśmy my, samorządy, mieli takie informacje w styczniu, to moglibyśmy zakupić dla naszych mieszkańców różnego rodzaju środki ochrony osobistej, bez płacenia olbrzymich marż dla rozmaitych pośredników czy naciągaczy. Te maseczki były wtedy dziesięciokrotnie tańsze niż są dzisiaj – podkreśla Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa.
Niestety, co się stało, to się nie odstanie. Dlatego mocno trzymając się za kieszeń, samorządowcy starają się teraz na własną, choć urzędową rękę zdobywać podstawowy sprzęt ochronny. Zdobywać, dopóki jest to jeszcze możliwe. – W tej chwili zrealizowaliśmy zakup około sześciu tysięcy maseczek dla podmiotów medycznych, które działają na terenie miasta. Bo nawet one borykają się z problemem jednorazowych maseczek i rękawiczek. Rząd nie jest w stanie ich zapewnić nawet dla ludzi, którzy na co dzień pracują z chorymi i powinni być zabezpieczeni. Dlatego też, wychodząc naprzeciw potrzebom, zakupujemy takie już bardziej profesjonalne maseczki dla przychodni oraz dla pogotowia ratunkowego – mówi zastępca prezydenta.
Legionowscy urzędnicy wspierają też wolontariuszy, którzy na terenie całego powiatu szyją maseczki ochronne. Harcerze oraz członkowie organizacji pozarządowych mogą dzięki temu liczyć na płyn do dezynfekcji oraz jednorazowe maseczki i rękawiczki. Niezależnie od dostawy materiałów, ratusz pomaga im także logistycznie. Co warte podkreślenia, dzięki nowemu pomysłowi ludzi z urzędu miasta charytatywne moce produkcyjne powinny wkrótce wzrosnąć. – W tej chwili kupiliśmy również maszyny do szycia i materiały dla wolontariuszy z różnych organizacji pozarządowych. Chcielibyśmy też włączyć w to tych pracowników naszych placówek oświatowych, którzy – czy raczej które, bo chodzi przecież głównie o panie – wyrażą wolę i chęć szycia maseczek dla mieszkańców. Zamówiliśmy także, chociaż dostawa jest przewidziana dopiero w drugiej połowie kwietnia, bezpłatne maseczki rozprowadzane na terenie Polski przez jedną z fundacji. Tak więc staramy się wychodzić naprzeciw istniejącym potrzebom, ale niestety nasze możliwości są ograniczone.
Nieograniczone, przynajmniej granicami gminy, będą za to korzyści wynikające z większej podaży masek. Zwłaszcza że szybko i bez zbędnej biurokracji mają one trafiać do rąk potrzebujących mieszkańców. Plan już jest, a jego realizacja wydaje się tylko kwestią niezbyt długiego czasu. – Maseczki, które będą szyte przez wolontariuszy na rzecz mieszkańców, chcemy skierować głównie do grup ryzyka, czyli przede wszystkim do seniorów, a także osób o obniżonej odporności. Zamierzamy prowadzić dystrybucję również poprzez organizacje pozarządowe, lecz także Straż Miejską oraz Ochotniczą Straż Pożarną – zapowiada Piotr Zadrożny.
Kolejny więc raz potwierdziło się to, co już od dawna wiadomo: że samorządowcy lepiej niż krajowa władza wiedzą, czego potrzebują mieszkańcy. I szybciej, o ile ta im nie przeszkadza, potrafią zaspokoić ich potrzeby.