Choć boiska wciąż świecą pustkami, na siatkarskim rynku transferowym dzieje się całkiem sporo i raz po raz ktoś serwuje ciekawe personalne asy. Sądząc po dotychczasowych transferach i zapewnieniach prezesa Konrada Ciejki, działacze DPD Legionovii też dokonują ciekawych zakupów. A że potrafią je robić, dowiedli choćby w zakończonym właśnie sezonie.
– Panie prezesie, od decyzji władz ligi o zakończeniu rozgrywek minęło już trochę czasu. Jak z tej perspektywy ocenia pan samą decyzję PLS, jak również cały sezon w wykonaniu DPD Legionovii?
– Musimy powiedzieć sobie jasno: decyzja o zakończeniu rozgrywek była jedyną możliwą w zaistniałej sytuacji. Nie wiemy, jak długo potrwa epidemia i wynikające z niej utrudnienia. Przed startem nowego sezonu również potrzebny jest czas na przygotowania, dlatego „dogranie” zmagań w lecie byłoby raczej niewykonalne. Co do dyspozycji mojego zespołu, jestem absolutnie dumny z tego, co pokazał w minionym sezonie. Trener Chiappini wykonał fantastyczną pracę, jestem bardzo zadowolony, że to jemu powierzyliśmy to zadanie.
– Dźwięk odbijanej piłki ustał, w hali nie ma nikogo. Czy to znaczy, że klub nie pracuje?
Oczywiście, że nie (śmiech)! Intensywnie pracujemy, choć w przytłaczającej większości praca ta przeniosła się do domów i jest wykonywana za pośrednictwem Internetu i telefonów. Nasze główne dwa zadania to budowa zespołu na nowy sezon i prace nad pozyskaniem nowych sponsorów.
– Czy w stosunku do sezonu 2019/20 w drużynie zajdą duże zmiany?
– Gdyby wszystko zależało tylko ode mnie, pierwszy skład zostałby bez zmian. Myślę, że trener Chiappini byłby również bardzo zadowolony. Niestety, nie wszystko jest zależne od nas. Nasz sukces odbił się szerokim echem nie tylko w siatkarskiej Polsce, lecz również w innych krajach i nasze najlepsze siatkarki dostają naprawdę dużo propozycji. Negocjujemy z każdą z nich, jednak często oferty innych klubów są znacznie bardziej korzystne pod względem finansowym. Niektóre z dziewcząt, jak Alicja Grabka, zdecydowały się przedłużyć z nami kontrakty, mimo że inni oferowali więcej pieniędzy. Tu kluczowymi argumentami była dobra współpraca ze sztabem i rodzinna atmosfera klubu, a także – to będziemy wielokrotnie podkreślać – nasi wspaniali kibice.
– Wobec tego, czy uda się utrzymać trzon składu w niezmienionym zestawieniu?
– Walczymy o to. Z wyjściowej ekipy kontrakty przedłużyły już Alicja Grabka, Izabela Lemańczyk, Julie Oliveira Souza i Maja Tokarska. Pozostały Juliette Fidon-Lebleu, Olga Strantzali i Justyna Łukasik – to one stanowią „plan A”. Niemniej jesteśmy przygotowani na to, że dziewczyny podejmą inne decyzje, co również zrozumiemy. Jako prezes nie mogę pozwolić sobie na licytowanie się z klubami o dwu- lub trzykrotnie wyższym budżecie, bo mogłoby to być groźne dla nas wszystkich. Dlatego obok wspomnianego „planu A” mamy też „plan B” i „plan C”. Rozmawiamy z zawodniczkami, które potencjalnie mogą zastąpić nasze siatkarki. W ten sposób będziemy przygotowani na każdy rozwój wydarzeń.
– A więc nie ma pan żalu do zawodniczek, które negocjują też z innymi klubami?
– Absolutnie nie. Z każdą z dziewczyn szczerze porozmawialiśmy po zakończeniu sezonu i wiem, że nawet, jeśli się z nimi pożegnamy, nie będą tu decydować żadne kwestie osobiste, a wyłącznie finansowe albo sportowe. Czy można winić pracownika, że zmienia firmę na taką, która jest w stanie zapłacić dużo więcej? Tak samo rozumiem decyzje zawodniczek rezerwowych, które chcą szukać klubów, gdzie będą mogły grać więcej. Dla nas równie ważnym zadaniem, jak budowanie zespołu, jest również praca nad pozyskaniem nowych sponsorów, abyśmy w przyszłości nie musieli stawać przed takimi dylematami.