Wśród raportujących w lutym powiatowym samorządowcom policjantów i strażaków był także szef Legionowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Swoim zwyczajem Krzysztof Jaworski nie lał wody i prosto z mostu powiedział o tym, co jego ludzi cieszy, a co im na co dzień doskwiera.
Podsumowując dokonania WOPR, Krzysztof Jaworski przypomniał, że przez okrągły rok ratownicy pełnią całodobowe dyżury na dwie zmiany. – Oczywiście w okresie zimowym ten dyżur, szczególnie w nocy, pełniony jest pod telefonem w domu, ale zawsze jest przynajmniej jedna trzy-, czteroosobowa załoga, która jest w stanie reagować o każdej porze dnia i nocy. Zresztą do pełnienia tego typu dyżurów zobowiązuje nas ustawa o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych. Dodatkowo, na terenie naszej bazy w Zegrzu Południowym, zorganizowane jest i funkcjonuje całodobowe Centrum Powiadamiania Ratownictwa Wodnego numeru 601 100 100.
Ubiegły rok 150 ratowników wodnych z powiatu śmiało może zaliczyć do pracowitych. Podjęli ponad trzysta różnego rodzaju akcji, w tym technicznych oraz ewakuacyjnych. Czternaście spośród dziewiętnastu interwencji woprowców wobec osób tonących zakończyło się sukcesem. – Gdyby ich nie było w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu i nie zdołaliby dotrzeć tak szybko, to niestety zamiast pięciu zgonów mielibyśmy ich pewnie 19, jeśli chodzi o statystyki z 2019 roku. (…) System, który myśmy zorganizowali i ułożyli, jest taki, że jeżeli cokolwiek dzieje się na plaży, jest jakaś akcja ratunkowa, to natychmiast wypływają z Zegrza jednostki: jedna, dwie, trzy – w zależności od tego, jaka jest potrzeba, plus karetka wodna po to, żeby wspomóc kolegów na plażach i uratować człowiekowi życie – powiedział Krzysztof Jaworski.
Niezależnie od nagłych interwencji, Legionowski WOPR prowadzi szkolenia z ratownictwa wodnego, realizuje też działalność profilaktyczną i edukacyjną. W 2019 roku skorzystało na tym ponad 1300 osób, w większości dzieci i młodzieży. Lecz główne zadanie woprowców to oczywiście ratowanie ludzkiego życia i zdrowia. Pomaga im w tym siedem łodzi motorowych, poduszkowiec, dwa skutery wodne, sprzęt do nurkowania i mnóstwo drobniejszego ekwipunku. Wszystko to ma znaczenie, bo od chwili otrzymania zgłoszenia czas na skuteczną interwencję wobec tonącego liczy się w minutach. – Ale zanim fizycznie będziemy mogli mu pomóc, wykonując działania medyczne, to musimy go pod tą wodą znaleźć. A niestety przejrzystość Jeziora Zegrzyńskiego jest taka, jaka jest, czyli mówiąc krótko, nic nie widać. W związku z tym w tych najgorszych sytuacjach zawsze w ubiegłych latach wspomagaliśmy się pomocą Państwowej Straży Pożarnej. Koledzy natychmiast przyjeżdżali z sonarem i przy wykorzystaniu ich lub naszej łodzi był on jak najszybciej wprowadzany do akcji po to, żeby znaleźć tego człowieka.
Co ważne, od tego roku WOPR ma już własną łódź z sonarem. Stosuje też nowy system łączności. Dzięki temu zarzucono mało skuteczny 17 kanał częstotliwości morskiej, przeznaczony do ratownictwa wodnego na obszarach śródlądowych. – Na maszcie komunikacyjnym zlokalizowanym przy Komisariacie Policji w Nieporęcie zamontowaliśmy dwa nasze przemienniki i w tej chwili z małego, pięciowatowego radia jesteśmy w stanie rozmawiać w odległości około 25 km od tego masztu – zaznaczył szef powiatowych woprowców.
Świadcząc usługi dla gmin, pracują oni na Dzikiej Plaży w Nieporęcie oraz plażach w Serocku i Wieliszewie. Więcej takich miejsc wokół Jeziora Zegrzyńskiego nie ma. – Niestety to, że jest ich za mało, postrzegamy jako problem i pewnego rodzaju zagrożenie, bo są miejsca, które turyści zwyczajowo wykorzystują do kąpieli. Oczywiście nie unikniemy tego, że znajdą się ludzie, którzy po to, żeby wypić alkohol albo intymnie sobie z kimś pobyć, będą takich miejsc szukać. Tego nie wyeliminujemy. Natomiast spotykam się z takim pytaniem, szczególnie od młodych matek, które prawie przy każdej okazji pytają, gdzie nad Jeziorem Zegrzyńskim można bezpiecznie poplażować z dzieckiem? No i powiem szczerze, z moich doświadczeń wynika, że – może dla niektórych będzie przykre to, co powiem – jedynym takim miejscem jest plaża w Serocku. Bo na Dzikiej Plaży jest bardzo dużo… niezbyt odpowiedniego towarzystwa dla dzieci. To towarzystwo jest bardzo często „pod wpływem”. Wieliszew, powiedzmy sobie, jest trochę mniej bezpieczny, bo też jest to trochę oddalone, dzikie miejsce – ocenił ratownik. Zdaniem członków WOPR-u, choćby dzięki współpracy z ośrodkami wypoczynkowymi, dałoby się ten stan rzeczy – a konkretnie liczbę okalających Jezioro plaż – poprawić.
Już teraz doskonała jest na szczęście kooperacja działań WOPR-u, policji, straży pożarnej i służb medycznych. Co zdaniem powiatowych samorządowców rzutuje nie tylko na dobrą opinię o samych funkcjonariuszach. – To, że jesteśmy postrzegani jako bezpieczny powiat, to też jest wasza zasługa. Ale to też gwarantuje rozwój naszemu powiatowi, czego efektem jest wzrost liczby mieszkańców, bo to się wszystko zazębia. Co generuje z kolei kolejne potrzeby i kolejne wyzwania dla państwa, no ale skoro mamy ten sukces osiągać wspólnie i dbać o rozwój naszego powiatu, to jesteśmy po prostu od siebie uzależnieni i trochę na siebie skazani, na tą współpracę, która jak na razie przebiega bardzo dobrze i oby się tylko rozwijała – podsumował ten punkt porządku obrad Leszek Smuniewski, przewodniczący Rady Powiatu Legionowskiego. Dziękując woprowcom, poprzestał on na ciepłych słowach. I tylko dlatego podczas ostatniej przed pandemią sesji szef ratowników nie utonął w uściskach…