W odróżnieniu od koronawirusa, nie jest to zagrożenie całkiem nowe. Wręcz przeciwnie, skutki działań różnej maści oszustów mieszkańcy spółdzielczych osiedli „odchorowywali” już wiele razy. Fakty są zatem takie, że przestępcy – jak to mają w zwyczaju – nie próżnują i postanowili zrobić z pandemii swą mimowolną wspólniczkę. Z pandemii, lecz także z legionowskiej SMLW.
Mając regularne i często kontakty z mieszkańcami, sygnały o wzmożonej aktywności rozmaitych „specjalistów” potwierdzają pracownicy osiedlowych administracji. – Na wszystkich osiedlach grasują oszuści. Wykorzystują to, że dużo osób przebywa aktualnie w mieszkaniach. Najczęściej podają się za hydraulików, za elektryków, zdarza się, że są to kobiety, zdarza się, że są to mężczyźni. Często chodzą w parach albo trójkami. Stąd prośba do lokatorów o szczególną uwagę: nie dajmy się zwieść osobom podającym się za pracowników spółdzielni albo za pracowników firmy wysłanej przez spółdzielnię – przestrzega Monika Osińska-Gołaś, kierownik adm. os. Sobieskiego.
Sposób działania przestępców jest zwykle podobny. Generalnie chodzi o to, aby najpierw zdobyć zaufanie lokatora i wejść do mieszkania. Później wystarczy już tylko umiejętnie odwrócić jego uwagę. Jak łatwo zgadnąć, fałszywi konserwatorzy mają na osiągnięcie tego celu sprawdzone metody. – Bardzo często wygląda to w taki sposób, że jedna osoba mówi na przykład „Proszę zakręcić zawór” i stoi przy lokatorze, a druga osoba z tej pary idzie gdzieś w głąb lokalu. Wie, gdzie szukać jakichś cennych przedmiotów, więc po takiej wizycie okazuje się, że brakuje portfela, kart kredytowych, pieniędzy bądź jakichś kosztowności. Dlatego prośba, szczególnie do ludzi starszych: bądźmy ostrożni i nie wpuszczajmy nieznajomych do mieszkań.
Warto pamiętać, że w przypadku wszelkich napraw i konserwacji strategia informacyjna spółdzielczych administracji od lat jest taka sama. Pomijając wyjątkowe i rzadko spotykane zdarzenia losowe, praktycznie wyklucza ona niezapowiedziane wizyty w mieszkaniach. – Spółdzielnia każdorazowo informuje o potrzebie wejścia do lokalu. Wcześniej się umawia, kontaktując się najczęściej telefonicznie – mamy przecież do większości z państwa dane kontaktowe. Wcześniej informujemy też o przeglądach, więc nie ma takiej sytuacji, że ktoś nagle przychodzi z ulicy, bez identyfikatora oraz bez wcześniejszego powiadomienia, po czym mówi, że jest jakaś awaria i trzeba go natychmiast wpuścić – uczula administratorka. Oczywiście nie trzeba.
Natychmiast, a przynajmniej bardzo szybko, należy za to powiadomić o podejrzanej wizycie policję lub administrację osiedla. Dzięki temu, jeśli wcześniej samemu odprawiło się oszustów z kwitkiem, być może uda się uchronić od straty sąsiadów. A „farbowanym” konserwatorom zapewnić trochę przymusowego odpoczynku od ich żmudnej pracy…