Transmisje z samorządowych obrad, choćby ze względu na ich długość, trudno oglądać z wypiekami na twarzy. Fragmenty tych tasiemców bywają jednak wciągające i ciekawe, zwłaszcza gdy dyskutanci nie szczędzą sobie werbalnych ciosów. Tak jak choćby w trakcie czerwcowej sesji rady powiatu.
Powód do rozpoczęcia pojedynku na słowa potrafi być całkiem błahy. Ot choćby taki, jak podczas czerwcowej sesji rady powiatu, kiedy to etatowy członek jego zarządu sławił dokonania swoich politycznych, prawych i sprawiedliwych sprzymierzeńców. – Dosłownie kilka dni temu DK 61, które przez wiele lat kulało, w żaden sposób tutaj finanse nie były kierowane na ten odcinek, aż do Zegrza będzie przebudowane. Jest ogłoszony przetarg – zakomunikował Artur Stankiewicz, dokooptowany w tej kadencji kolejny etatowy członek zarządu powiatu.
Chociaż wątek drogi reprezentant władz starostwa potraktował w swej długiej tyradzie marginalnie, to właśnie po niej postanowił przejechać się jeden z radnych. Zrobił to szybko i bez niepotrzebnego używania hamulców. – Pragnę wyprostować pana nieprawdziwą wypowiedź odnośnie drogi numer 61, ponieważ – jak pan pewnie dobrze pamięta, a nie chce pan tej informacji specjalnie podać – ta droga została wpisana do Planu Przebudowy Dróg Krajowych i Autostrad na lata obecne nie przez Prawo i Sprawiedliwość, tylko jeszcze przez Platformę Obywatelską. A to Prawo i Sprawiedliwość przez pięć lat blokowało pieniądze na budowę tej drogi. Więc jeżeli pan już podnosi ten temat, to ja bardzo bym prosił, żeby pan nie mijał się z prawdą – zaapelował Tomasz Talarski.
I tak oto po raz nie wiadomo który temat przecinającej Legionowo krajówki okazał się dla dyskutantów bardzo śliski. Mimo to, nie zważając na niebezpieczeństwo, Artur Stankiewicz zaryzykował dalszą jazdę. W jej trakcie, nie odnosząc się do rzekomego mijania, skierował dyskusję na czołowe personalne zderzenie. – Myślę, że pan trochę za daleko wybiega, jeżeli chodzi o blokowanie i publiczne pomawianie rządu bądź Prawa i Sprawiedliwości o celowe blokowanie pieniędzy na inwestycje. No, radziłbym raczej ważyć słowa, bo wie pan, różnie bywa. Może się pan pomylić, deklaratywnie w określony sposób się pan tu wypowiada, może się to z jakąś reperkusją spotkać – tajemniczo wieszczył mówca.
Jakąż to reperkusją raczył on przejechać radnemu po wyobraźni, można się tylko domyślać. Tak czy owak, szef klubu Koalicji Obywatelskiej uznał to za drastyczne złamanie przepisów. Przynajmniej tych z kodeksu dobrych samorządowych obyczajów. – Uważam, że to jest przekroczenie pewnych granic, straszenie radnego Talarskiego jakimiś konsekwencjami. Są argumenty, a jeżeli ma pan inną wiedzę, inne argumenty, bardzo proszę je przedstawić, że tak nie było. Ale straszenie kolegi radnego, powiem szczerze, troszeczkę na tym forum mi nie pasuje – powiedział Zbigniew Garbaczewski.
I na tym właściwie wątek drogi się zakończył. Warto wszak wspomnieć, że radnemu z Jabłonny nie pasowały też zapewne wcześniejsze słowa członka zarządu. Wtedy, gdy po jego cierpkiej dla tego ciała mowie Artur Stankiewicz pokusił się o mały rewanż. Choć już nie w formie ostrzeżenia, lecz znaku zapytania. Otwierając tym samym nowy rozdział w historii wbijania oponentom szpilek, przenoszący akcję ze sfery politycznej do ich prywatnej działalności zawodowej. – Ja bym się chciał radnego zapytać, kiedy otworzy basen i czy rozwiązał problem związany z suszarkami, bo słyszałem, że tam jakieś kłopoty były dotyczące funkcjonowania basenu…
Czy kierownik obiektu po tej uwadze poczuł się trafiony-zatopiony, nie wiadomo. Pewne jest raczej tylko to, że w bieżącej kadencji powiatowi samorządowcy jeszcze wiele razy będą próbowali topić się nawzajem w łyżce wody.