Nowoczesna sportowo-rekreacyjna przestrzeń przy ulicy Królowej Jadwigi w Legionowie za jednym zamachem dokonała dwóch rzeczy: poprawiła wizerunek osiedla Jagiellońska oraz komfort i ofertę spędzania wolnego czasu dla jego mieszkańców. Niestety nie wszystkich. Z biegiem lat zmodernizowany plac upodobali sobie uczniowie, którzy na tzw. siódemę walą, by tak rzec, drzwiami i oknami. No i jak to młodzież, lubią się tam wyszumieć.
Echo młodzieżowych biesiad szybko dotarło do spółdzielczej rady osiedla. – Mieszkańcy skarżą się, że są tutaj libacje alkoholowe, że jest zaśmiecanie terenu. Wiele osób mówi, że podobno alkohol pije tu młodzież. Co prawda nikt jej za rękę nie złapał, nikt nie kontrolował alkomatem, natomiast tak dużo dochodzi do nas informacji tego typu, że postanowiliśmy się tym zainteresować. Również policja czy straż miejska, które tutaj przyjeżdżają, starają się interweniować, przy czym też nie mają żadnych niezbitych dowodów – zaznacza Irma Cegiełka, przewodnicząca Rady Osiedla Jagiellońska.
Jest za to mnóstwo zbitych i niezbitych butelek tudzież innych pamiątek po rozrywkowej aktywności. W tej sytuacji, z inicjatywy prezes KZB Ireny Boguckiej, w ubiegły czwartek odbyło się spotkanie mające dać odpowiedź na pytanie o skalę zjawiska. A przy okazji, dla dobra odwiedzających „siódemę” dzieci, pomóc w jego ograniczeniu. Oprócz pracowników spółki KZB uczestniczyli w nim też funkcjonariusze policji, straży miejskiej oraz członkowie Rady Osiedla Jagiellońska. – Pojawił się tu problem picia alkoholu przez młodzież. W związku z tym chcieliśmy podjąć wspólne działania, aby temu problemowi w przyszłości zapobiegać – mówi Irena Bogucka, prezes spółki KZB Legionowo. – Młodzież w wieku 12-14 lat to są osoby nieletnie. Przebywają tutaj do późnych godzin nocnych i jest to niepokojące. Po pierwsze dlatego, że nie interesują się tym rodzice, a po drugie, w dobie pandemii mogą się tu wydarzyć bardzo przykre rzeczy. A każdy z nas życzy młodym ludziom jak najlepiej, więc chcielibyśmy tego uniknąć – dodaje szefowa rady osiedla.
Perswazja okolicznych mieszkańców działa na krótką metę. Poza tym młodzi ludzie gdzieś przecież spotykać się muszą. Niemniej jednak zarówno policjanci, jak i miejscy strażnicy od dawna uwzględniają ten teren w swoich patrolach. – Próbowaliśmy to robić w ten sposób, że pojawiały się one tutaj cyklicznie i z zaskoczenia. Zwłaszcza po południu i wieczorami. Było to bardziej działanie prewencyjne, bo wiemy, że straż miejska działa tylko w umundurowaniu służbowym, więc widać nas z daleka, zaś nikt raczej nie będzie spożywał alkoholu przy funkcjonariuszach. A siedzieć na ławce i głośno rozmawiać czy śmiać się nikomu nie możemy zabronić, bo nie ma takiego zakazu – podkreśla Adam Nadworski, komendant Straży Miejskiej w Legionowie. Lecz to, co część uczestników nasiadówek po zmroku wyczynia, z prawem bywa już niestety na bakier. – Rzeczywiście, przebywa tutaj dużo młodzieży. Powstaje w związku z tym duży hałas, być może jest też to „spożywanie”, aczkolwiek my tego na miejscu nie stwierdzamy. Niemniej wiemy, że później sprząta się stąd również butelki po alkoholu – twierdzi komendant. Inna sprawa, że – jak zauważyli sąsiedzi – co sprytniejsi konsumenci przelewają wyskokowe trunki do butelek po napojach. A fanta czy pepsi cola, nawet mocno rozrzedzona, żadnego funkcjonariusza nie zainteresuje.
Tak czy inaczej, po weekendzie pracownicy zarządzającej terenem spółki KZB zbierają stamtąd o połowę więcej opakowań po alkoholu niż w ciągu tygodnia. – Mamy zatrudnionych na stałe dwóch ludzi, którzy pracują po osiem godzin od poniedziałku do piątku. I w te dni my sprzątamy. Natomiast w sobotę i niedzielę nie pracujemy. Dlatego najgorzej jest tutaj w poniedziałki, kiedy zbieramy stąd nawet po dziesięć worków z butelkami – mówi prezes Irena Bogucka.
Osobną kwestią jest powodowany przez biesiadników hałas. Według niektórych znacznie przekraczający poziom, choćby nawet wakacyjnej czy weekendowej, przyzwoitości. – Osoby z bloków nr 25 i 30 twierdzą, że latem musiały wręcz zamykać okna od strony tego placu, bo tak duży panował hałas. Przede wszystkim jest tu też bałagan: chusteczki, butelki, papierki i tak dalej. Tej młodzieży jest tutaj dużo. Niektórzy twierdzą, że w piątek czy w sobotę wieczorem bywa tu nawet 70-100 osób – mówi Irma Cegiełka. A to już spore zbiegowisko. Był moment, kiedy przy okazji piłkarskich mistrzostw Europy na placu działały kamerki internetowe. Teraz jednak, choć same urządzenia tam zostały, straż miejska nie ma młodzieży na oku. Powinno się to zmienić, gdy zmodernizowany zostanie legionowski monitoring, storpedowany na razie przez finansowe skutki pandemii. – To wymaga czasu i pieniędzy, więc na chwilę obecną obiecujemy patrole, patrole i jeszcze raz patrole. Mam nadzieję, że to będzie skutkowało tym, że mieszkańcy poczują się tu bezpieczniej i stanie się to również spokojne miejsce, tak jak wiele innych w Legionowie – deklaruje komendant straży miejskiej.
Według obowiązującego na terenie obiektu regulaminu można tam przebywać od 6.00 do 22.00. Sęk w tym, że dla mundurowych to zbyt wątła podstawa do interwencji. – Wszelkie regulaminy wewnętrzne nie mają przełożenia na ustawę, na przepisy prawa, na podstawie których pracują straż miejska czy policja. Oczywiście, Kodeks wykroczeń lub przepisy prawa tutaj działają, ale na ogólnych zasadach, czyli obowiązuje zakaz spożywania alkoholu, zakaz wybryków chuligańskich, lub na przykład załatwiania potrzeb fizjologicznych. I w takich przypadkach będziemy tu reagować – dodaje Adam Nadworski. Funkcjonariusze apelują do mieszkańców o każdorazowe zgłaszanie zakłócających ich spokój incydentów i obiecują szybkie interwencje. Ale żadnej gwarancji, że „siódema” straci przez to na popularności, dać oczywiście nie mogą.