Kiedy tak obecna władza sPiSkuje, czego by nam tu jeszcze zabronić, warto sobie przypomnieć, że w jej przypadku to zadawniona recydywa. Bo arbitralne ciągotki miała już lat temu naście, gdy władzą była po raz pierwszy. Otóż spowiwszy wówczas ojczyznę-kaczyznę w oparach tytoniowego absurdu, pewien pan poseł zabrał się za instruowanie ludu, czego nie należy robić za kółkiem. Po czym ogłosił, że palenie papierosów w aucie prowadzi do zguby, przeto sejmowe asy postanowiły go zakazać. Nie pet-ając nikogo o zdanie. Argumenty? Proszę bardzo: bo to i niezdrowe, i uwagę odciąga od jazdy, a jak jeszcze ze szluga wypadnie żar – katastrofa gotowa!
Normalnie zalała mnie benzyna, i to wysokooktanowa! Bo choć siwy dymek drażni mnie tak samo, jak pośpiech, chamstwo czy nieskażona myśleniem głupota, to jeszcze bardziej nie cierpię politycznej arogancji. Nawet tej napędzanej dobrymi chęciami. Jadąc powyższym tropem, należałoby przecież zakazać robienia w gablocie kilku innych rzeczy, choćby konwersacji. Jakichkolwiek. Wszak w autobusach jak wół stoi napis: „Rozmowa z kierowcą w czasie jazdy zabroniona”. Skoro więc zawodowemu szoferowi paplanie przeszkadza, co mają począć amatorzy? Aby zatem na maksa ograniczyć ryzyko wypadku, podróżować powinno się w pojedynkę. Kiep w ręku mniej zagraża bowiem kierowcy niż rozsierdzona teściowa lub siedząca obok urodziwa dama. A tak, jedziesz bracie sam i masz święty spokój. I do tego jedziesz wolno, bo już nie musisz przed nikim uprawiać autoreklamy.
Jeśli rządzący dalej będą zdążać w podobnym jak teraz kierunku, gazem zbliżymy się do wykreowanej przez Orwella klatki, w której państwo wściubia nos we wszystkie sfery życia obywateli. Dla pewności ich jeszcze podglądając. Nie wiem, która wtedy zapanuje Rzeczpospolita; IV, VIII czy XXII? Wiem tylko, że na pewno już nie moja. Jak nic trza będzie przejść do opozycji. I zacząć jarać.