Kolejne rocznice odzyskania przez Polskę niepodległości Legionowo i jego mieszkańcy zawsze świętowali na bogato. W sensie organizacyjnym, lecz również – a może przede wszystkim – emocjonalnym. Tym razem listopadowe obchody musiały być jednak tylko namiastką tego, co zwykle odbywało się w mieście. Pandemia okazała się silniejsza.
Chcąc nie chcąc, w tym roku organizatorzy postawili na skromność. Nie mogło być inaczej w czasach, w których wszyscy próbujemy wybić się na innego rodzaju niepodległość – od koronawirusa. – W związku z pandemią nie zaplanowaliśmy, tak jak co roku, bogatego programu uroczystości. Nie zapraszaliśmy mieszkańców oczywiście ze względu na obostrzenia sanitarne, które aktualnie obowiązują – tłumaczy Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa.
Głównym elementem tegorocznych obchodów dnia 11 listopada była msza święta w intencji ojczyzny. Inaczej niż zwykle, kościół garnizonowy parafii św. Józefa Oblubieńca wypełniony był tylko w stopniu, na jaki pozwalały wspomniane ograniczenia. – Ale chyba najważniejsze jest to, że my się tu dzisiaj spotkaliśmy, bo dla tej ojczyzny mamy okazję codziennie się natrudzić, tej ojczyźnie mamy okazję służyć, tej ojczyzny mamy również obowiązek bronić. Ale za tą ojczyznę mamy również obowiązek się modlić. I to właśnie dzisiaj się stało – powiedział ks. mjr Marcin Czeropski, proboszcz parafii św. Józefa Oblubieńca w Legionowie. W swoim okolicznościowym kazaniu nawiązał on między innymi do czasów, w których nasi przodkowie dopiero marzyli o wolnym kraju. – Kiedy Polska była pod zaborami, nikomu nie zależało na tym, żeby Polacy byli jednością. Nikomu nie zależało na tym, żeby Polacy żyli w zgodzie. Nikomu nie zależało na tym, żeby Polacy mieli swoje tradycje i je przekazywali z pokolenia na pokolenie.
Dzisiaj, gdy jest to o wiele łatwiejsze, Polacy o swoim dziedzictwie zdają się, według kapłana, często zapominać. Jako wzór do naśladowania podał on Amerykanów, którzy na każdym kroku podkreślają wyjątkowość swojego kraju oraz jego dokonań. – Często właśnie jest tak, że mówią „To, co amerykańskie, to jest najlepsze, to jest najdoskonalsze”, „To, co amerykańskie, to jest najszlachetniejsze”. A czy my, jako Polacy, jesteśmy dumni w jakiś sposób z tego, co polskie? Mamy mnóstwo takiego, w cudzysłowie, „towaru”, który moglibyśmy wyeksportować i którego nam zazdroszczą. Wśród nich jest między innymi nasz polski patriotyzm. Mamy mnóstwo wad narodowych, ale mamy jeszcze więcej naszych zalet – podkreślił proboszcz.
Mamy też, jako naród, ogromny dorobek kulturalny. Tuż po środowym nabożeństwie przypomniał o nim wybitny legionowski organista Jan Bokszczanin. Z okazji Święta Niepodległości wykonał on w kościele garnizonowym preludium Stanisława Moniuszki oraz monumentalne dzieło Mieczysława Surzyńskiego – „Improwizację na temat święty Boże”.
Drugim akcentem środowych obchodów było złożenie kwiatów pod pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego. W imieniu mieszkańców oraz legionowskich władz, w asyście członków Straży Miejskiej, hołd współtwórcy polskiej niepodległości oddała delegacja lokalnych samorządowców. Innego rodzaju, już mniej oficjalny ukłon w stronę patriotyzmu każdy może jednak wykonać we własnym zakresie. Co więcej, mając na względzie przyszłość kraju – nawet powinien. Nie tylko zresztą 11 listopada. – Zachęcam wszystkich, żeby świętować w domach, we własnym gronie; żeby wywiesić flagę narodową, pójść na cmentarz i zapalić znicz na mogile żołnierza, osoby, która zginęła za ojczyznę. Ale także, aby usiąść z dziećmi, jeżeli to są maluchy, i na przykład pokolorować flagę lub godło; żeby wspólnie poczytać książkę o polskiej historii albo obejrzeć film nawiązujący do wydarzeń z 1918 roku i tych lat, w których odzyskaliśmy niepodległość. Aby w ten sposób przekazywać polską tradycję i wartości najmłodszym – mówi Piotr Zadrożny. Dzięki temu pamięć o wydarzeniach sprzed ponad wieku nigdy się nie zestarzeje.