Wiedząc, że w cywilizacji obrazkowej rząd dusz zdobywa się filmikami ze zgrabnym komentarzem, rząd migiem zaczął je serwować w wiadomościach TVPiS. Zamiast szlaczków, ozdabiając je u dołu chwytliwymi paskami. Czy w kupowaniu miłości ludu okazał się to zabieg równie skuteczny, jak program 500+ czy „naste” emerytury, trudno powiedzieć. Zapewne nawet samym rozdającym. Bankowo jednak, poza Narodowym Bankiem Polskim, aparatowi władzy nie zaszkodził. Fakt, jeszcze lepiej byłoby posiadać, niczym Józek od propagandy w III Rzeszy, wyłączność na wieści, bo wtedy żadna bujda nie ma konkurencji. A tak trzeba liczyć się z ujadaniem różnych tefałenów, celowo ślepych na wszystkie dobre zmiany. Znając wszak reformatorsko-likwidacyjny zapał naszych władców, do czasu, do czasu… Powie ktoś, że to tylko złośliwe medialne krakanie. Cóż, oby. Ale sposób, w jaki ukręcono łeb pandemicznym statystykom, pokazuje, że ów czarny scenariusz jest możliwy. Czarny, chociaż pisany w białych rękawiczkach.
Przez wiele miesięcy każdy sanepid wrzucał co dnia do sieci dane o zarazkowych harcach. Kto chciał, ten czytał i od razu wiedział, co wirus narozrabiał w jego okolicy. A wieczorem ewentualnie posłuchał w publicznej, jak mu się wiedzie w całym kraju. Komu by przyszło do łba sumować liczby z powiatów i sprawdzać, czy pani z okienka nie wciska kitu! A jednak, pewnemu małolatowi przyszło, po czym z arytmetyczną pomocą kumpli wytknął urzędnikom zaniżanie liczby chorych. Ci, rzecz jasna, odrzekli „pomyłka” i bujali dalej. Lecz o sprawie nie zapomnieli… I oto właśnie boss od zdrowia ogłosił, że teraz niusy o „koronce” będą podawać tylko jego ludzie, bo w ramach „usprawnienia przepływu informacji” sanepidy z tej roboty wylano. Ich przeciążonym pracownikom to pewnie na rękę, ministrowi również. A i naród musiał się ucieszyć, gdy usłyszał, że z dnia na dzień liczba nowych zakażeń spadła o dwie trzecie. Wkrótce pojmie, że ma najlepszy rząd na świecie. Rząd, który na koronawirusa zaszczepił obywateli krzepiącą informacją.