Strasząc rzekomą utratą suwerenności, polski rząd był gotów zaryzykować miliardy złotych przysługujących Polsce w ramach unijnego budżetu. Powiększonego teraz o 750 mld euro na walkę ze skutkami pandemii. Nic dziwnego, że krajowi samorządowcy nie chcieli bezczynnie na to patrzeć i wkroczyli do akcji.
Owo wkroczenie, zapoczątkowane przez prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, odbyło się symbolicznie, ale wymownie i jednoznacznie. – Samorządy w całej Polsce, w miastach i na wsiach, wywieszają flagi Polski oraz Unii Europejskiej, żeby zademonstrować swoje przywiązanie do tej wspólnoty. Ta spontaniczna akcja pokazuje, że Europa jest dla nas ważna; że jesteśmy jej dumnymi obywatelami. Potrwa ona od 9 do 11 grudnia i może się do niej przyłączyć każdy mieszkaniec, wywieszając w oknie własną flagę – zachęcała Anna Brzezińska, radna sejmiku województwa mazowieckiego.
W zamyśle organizatorów miał to być gest aprobaty dla idei wspólnej Europy, opartej na praworządności, demokracji, poszanowaniu godności człowieka, wolności i równości. – Wartości te są wspólne dla wszystkich państw członkowskich i gwarantują nam ochronę prawną w takich sprawach, jak dyskryminacja, nietolerancja, sprawiedliwość, czy równość kobiet i mężczyzn. Dlatego dzisiaj wszyscy samorządowcy, ale też inni mieszkańcy Mazowsza, mogą przyłączyć się do sprzeciwu wobec zapowiadanego weta naszego rządu, protestując i pokazując, że czują się Europejkami, Europejczykami i chcą w Unii pozostać – dodała mazowiecka radna.
Obok kilkuset krajowych, lecz także węgierskich samorządów, we flagowym proteście wzięło udział również Legionowo. Miasto, przed którego ratuszem żółto-niebieskie barwy wspólnotowego sztandaru widoczne są na co dzień. – Popieramy Unię Europejską i jesteśmy przeciwni polskiemu wetu wobec funduszu pomocy i rozwoju, który jest zaplanowany na najbliższe lata. Uważamy, że Polska nadal z europejskich funduszy powinna korzystać, więc w przypadku, gdyby nasz rząd pozostał przy swoim stanowisku, apelujemy do Brukseli o to, aby środki unijne były przekazywane bezpośrednio polskim samorządom. Czyli w taki sposób, jak to dzięki rozmaitym konkursom odbywało się do tej pory, a po pieniądze z UE mogły i mogą sięgać samorządy ze wszystkich krajów Unii – mówi Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa.
Legionowscy włodarze, tak jak koledzy z Polski i Węgier, swój flagowy sprzeciw wyrazili w imieniu własnym oraz mieszkańców. Są bowiem przekonani, że większość z nich – w odróżnieniu od polityków obozu rządzącego – potrafi docenić pożytki płynące z członkostwa w Unii Europejskiej. Docenić i uszanować. – Myślę, że każdy obywatel, który skorzystał z dobrodziejstw wynikających z dostępu do unijnych środków – a trudno pewnie znaleźć kogoś, kto tego nie zrobił – opowiada się właśnie za taką racjonalną postawą. W Legionowie zawdzięczamy im chociażby halę Arena, ścieżki rowerowe i szereg innych różnego rodzaju inwestycji. Nasi mieszkańcy na co dzień mogą korzystać z tego wszystkiego, co prawdopodobnie by nie powstało, gdyby nie środki unijne. Sądzę, że każdy, komu te inwestycje służą, popiera też tą akcję – uważa zastępca prezydenta.
Jeszcze nim oficjalnie się ona zakończyła, wyszło na jaw, że wśród członków rządu wygrał rozsądek, a Polska i Węgry weta jednak nie zgłoszą. Aby ich liderzy mogli wyjść z tej kapitulacji z twarzą, do tekstu uzgodnionego wcześniej porozumienia dopisano kilka mglistych formułek. Ale złe wrażenie po harcach polsko-węgierskich bratanków wśród członków wspólnoty niestety zostało. I pewnie będzie się za nimi ciągnąć bardzo długo.