Tegoroczna zima, jaka jest, każdy widzi. Po latach ociągania się z ujawnianiem swego prawdziwego oblicza, wreszcie poszła na całość. Czujności pracowników spółdzielczej administracji to jednak nie uśpiło. Więc kiedy najchłodniejsza pora roku pokazała śnieżny pazur, z miejsca zabrali się do działania. I na razie to oni są górą.
Trzymając rękę na pulsie, w spółdzielni przyznają jednak, że aż tyle pracy o tej porze roku się nie spodziewali. – Lecz chociaż nie przewidywaliśmy tak srogiej zimy – bardziej spodziewaliśmy się takiej, jak w poprzednich latach, czyli trwającej raptem kilka dni – wcześniej przygotowaliśmy i sprzęt, i materiały. W przypadku opadów śniegu są wyznaczone ekipy, które czuwają nad sytuacją. Ważne jest to, żeby wyjechać bardzo wcześnie, najpóźniej o trzeciej, czwartej rano, tak aby śliskość i ewentualne opady były usunięte, zanim większość ludzi będzie wychodziła do pracy, żeby mogli już bezpiecznie dojść na przystanek czy do samochodu – mówi Monika Osińska-Gołaś, kierownik adm. os. Sobieskiego.
Ale nawet przemieszczając się po odśnieżonym chodniku, mieszkańcy spółdzielczych osiedli powinni zachowywać szczególną ostrożność. Działania pracowników SMLW ograniczają wprawdzie niebezpieczeństwo związane z zimowymi urazami, lecz nie są w stanie zlikwidować go w całości. Warunki atmosferyczne panują ostatnio takie, że jeśli już się gdzieś spieszyć, to najlepiej… powoli. – Prośba do mieszkańców jest taka, żeby mimo wszystko uważali, szczególnie zwracając uwagę na dobór odpowiedniego obuwia. Mamy teraz skoki temperatur i sporo opadów różnego typu, więc miejscami może się pojawić śliskość i należy być ostrożnym. Oczywiście zarówno sprzęt, jak i gospodarze pracują w taki sposób, żeby zabezpieczyć wszystkie chodniki, dojścia do altanek czy drogi dojazdowe do parkingów, ale mimo wszystko trzeba uważać.
Jak długo jeszcze potrwa sroga zima, nikt tak naprawdę nie wie. Dlatego osiedlowe administracje starają się być przygotowane na każdą ewentualność. – Zapasy są uzupełniane na bieżąco. Zresztą zawsze planujemy to w taki sposób, żeby zostawały nam zapasy na przysłowiową czarną godzinę, gdyby pojawił się jakiś przestój w dostawach. Teraz właśnie odnotowujemy taką sytuację, kiedy hurtownie mają problem z dostawami, chociażby soli, z tego względu, że jest na nią bardzo duże zapotrzebowanie, a hurtownie nie robiły sobie takich dużych zamówień, sugerując się poprzednimi latami i słabszą zimą. Ale w spółdzielni zapasy są i myślę, że materiałów na pewno nie zabraknie – dodaje Monika Osińska-Gołaś.
Mając w pamięci tą krzepiącą informację, warto na koniec powtórzyć sobie stary, sprawdzony i rozgrzewający okrzyk: byle do wiosny!