Są ludzie którzy twierdzą, że głupota nie boli. I zapewne mają rację. Patrząc jednak na przykre doświadczenia spółki KZB Legionowo, która od lat zmaga się z problemem wandalizmu, głupota niestety kosztuje. A płacą za nią najczęściej wszyscy, tylko nie sprawcy dewastacji. Kiedy zrobiło się cieplej, znów dali oni o sobie znać – głównie na placach zabaw.
Zanim jeszcze na dobre rozpoczął się pierwszy marcowy weekend, pracownicy spółki KZB odnotowali pierwsze zniszczenia na terenie dwóch chętnie odwiedzanych przez mieszkańców parkach: Parku Zdrowia i Parku im. Tadeusza Kościuszki. Widok, jaki w nich zastali, delikatnie mówiąc, źle świadczył o osobach, które tam wcześniej przebywały.
Jeżeli chodzi o Park Zdrowia, stwierdzono uszkodzenia w postaci brakujących desek w ławkach oraz pomazane blaty na czterech znajdujących się na jego terenie stołach. Tego samego dnia pod kątem stanu technicznego sprawdzono też Park im. Tadeusza Kościuszki. Niestety, tam lista zniszczeń była jeszcze dłuższa: uszkodzone drewniane siedziska piaskownicy, brak ochronnych elementów plastikowych na urządzeniach zabawowych dla dzieci, porwana siatka ogradzająca boisko, uszkodzony zamek furtki, pomalowana ściana wiaty dla rowerów oraz nieczytelna z tych samych powodów tablica informacyjna z regulaminem obiektu. A co najgorsze, większość z tych uszkodzeń mogła mieć wpływ na ograniczenie bezpieczeństwa przebywających na placach zabaw dzieci. – Dlatego zawsze w takich przypadkach staramy się jak najszybciej przywrócić tym miejscom poprzedni wygląd, kładąc szczególny nacisk zwłaszcza na stan techniczny znajdujących się tam zabawek. Dopiero w dalszej kolejności zajmujemy się usunięciem uszkodzeń wpływających na estetykę placów zabaw – podkreśla Irena Bogucka, prezes zarządu spółki KZB Legionowo.
Krótko mówiąc, każda „akcja” lokalnych wandali oznacza reakcję służb KZB. Ich częstotliwość sprawiła, że naprawianie skutków chuligańskich wybryków młodych ludzi właściwie na stałe weszło do obowiązków pracowników spółki. – Aby zachować bezpieczeństwo na tych obiektach, trzeba na bieżąco usuwać powstałe zniszczenia. I tak właśnie czynimy. W praktyce oznacza to wysłanie na cały dzień do tych miejsc samochodu oraz dwóch konserwatorów ze sprzętem i zakupionymi materiałami. Dzieje się tak mniej więcej dwa razy w tygodniu. Nie muszę chyba dodawać, że odciągamy ich w ten sposób od pracy na Stadionie Miejskim czy w placówkach oświatowych – mówi Jerzy Wilczyński, kierownik działu eksploatacyjnego KZB.
Zjawisko niszczenia mienia publicznego nie jest oczywiście nowe, przy czym z reguły nasila się ono w okresie wiosenno-letnim. Wtedy młodzież więcej czasu zaczyna spędzać w plenerze, no i częściej dochodzi do takich jak ostatnio aktów wandalizmu. – Dzieje się tak przede wszystkim na placach zabaw, czego dowodem są również niedawno zdewastowane ławki i furtka na placu za Domem Dziennego Pobytu. Ale niszczycielska działalność wandali nie omija też wielopoziomowych parkingów przy Centrum Komunikacyjnym, zwłaszcza znajdujących się tam klatek schodowych. Pojawia się na nich graffiti, uszkadzane są wyłączniki przeciwpożarowe, kosze na śmieci, szafki hydrantowe, odnotowujemy też dewastacje związane z uruchamianiem klap dymowych – wylicza Jerzy Wilczyński. A pełna lista chuligańskich grzechów jest przecież o wiele dłuższa…
Jakie to wszystko generuje dodatkowe koszty dla spółki KZB? Generalnie rzecz biorąc, bardzo duże i ważące na jej całorocznym budżecie. Dokładnie policzyć je wprawdzie trudno, bo nie są one wyodrębniane, ale nawet pobieżna kalkulacja daje wyobrażenie o skali problemu. Dość powiedzieć, że całodzienna praca dwuosobowej ekipy, powiększona o wartość materiałów, uszczupla kasę KZB o lekko licząc tysiąc złotych. Pomnożenie tej kwoty przez liczbę tego rodzaju interwencji potwierdza tylko, że ludzka głupota może i nie boli, za to potrafi mocno uderzyć po kieszeni.