Przy okazji rozmów z historykami można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Taki właśnie truizm przyszedł nam ostatnio do głowy, po wzięciu na spytki zatrudnionego w legionowskim muzeum dra Artura Bojarskiego, który po latach badań wie już prawie wszystko na temat przeszłości drugiego pod względem stażu budynku w Legionowie, a mianowicie willi „Kozłówka”. Wie i chętnie o niej opowiada.
Mowa tu o przeszłości z różnych względów burzliwej, ciekawej i bez wątpienia wartej popularyzacji. Tym jednak, opierając się na przeprowadzonej z historykiem rozmowie, zajmiemy się trochę później. Na początek – nie wnikając zbytnio w szczegóły tudzież okoliczności – serwujemy zaś anegdotkę o tym, jak do swej zasiedlonej wcześniej przez mieszkańców narodowości cygańskiej posiadłości wrócił jej, w końcu już pełnoprawny, właściciel. Po czym zamieszkał z małżonką na piętrze, cierpliwie znosząc rozmaite aktywności swoich dokwaterowanych mu przez poprzedni ustrój sąsiadów. Chociaż z wielu rozmaitych powodów łatwe to ponoć nie było.
Czort jeden wie, jak długo trwałby ten przykry dla właścicieli willi stan, gdyby nie romskie przesądy i zwyczaje. A konkretnie jeden z nich, dzięki któremu problem, jakiemu lokalni urzędnicy podołaliby zapewne nieprędko, szybko rozwiązał się sam. Wyszło bowiem na jaw, że w cygańskim świecie nie do pomyślenia jest sytuacja, gdy to kobieta mieszka nad mężczyzną. I choćby tylko w ten symboliczny sposób nad nim góruje. Nie do pomyślenia i najwyraźniej nie do zniesienia, gdyż parterowa część budynku na Kozłówce – bez konieczności wydawania jakiejkolwiek decyzji administracyjnej – w trymiga opustoszała. Oburzeni Romowie po prostu sami się wyprowadzili! Cóż, tak to już czasem bywa, kiedy się kogoś wyprowadzi z równowagi…