Wśród branż, dla których lockdown okazał się najbardziej ciężkostrawny, jest bez wątpienia gastronomia. Trudno więc się dziwić, że zapalone w połowie maja zielone światło dla jej częściowego otwarcia przedsiębiorcy przyjęli z radością. Również, co zrozumiałe, w Legionowie. Ową radość mącą jednak obawy o dobrą pogodę, ta zaś bywa ostatnio wyjątkowo kapryśna.
Nie jest tajemnicą, że to głównie od warunków atmosferycznych zależy frekwencja w przylegających do lokali tak zwanych ogródkach gastronomicznych. A czasy, kiedy latem tygodniami można było liczyć na słoneczną „patelnię”, dawno i już raczej bezpowrotnie minęły. – Jak widać aura nam nie sprzyja, no ale mamy nadzieję, że ta pogoda się zmieni i coś pójdzie do przodu. Na ten moment już jest troszeczkę inaczej i zapaliło się światełko w tunelu. My, dzięki uprzejmości władz miasta, mamy możliwość wystawienia sporego ogródka. Ale są restauracje, które mają na zewnątrz zaledwie dwa-trzy stoliki. No i dla nich dalej jest dramat – mówił w trakcie jednego z deszczowych dni Maciej Adamski z mieszczącej się w budynku legionowskiego ratusza restauracji Q&Q.
Niepokój na gorąco
Wspomniany dramat jest tym większy że, zdaniem znanego restauratora, wielu potencjalnych gości wciąż jeszcze czuje na plecach oddech pandemii. I dlatego wolą oni zostać w domach. – Ludzie dalej mają obawy, boją się przychodzić, aczkolwiek mamy już tych gości coraz więcej. Ale nigdy to już nie wróci do stanu sprzed pandemii. Nigdy już tak nie będzie – uważa Maciej Adamski. Po czym tłumaczy, dlaczego: – Na jesieni mogą przecież ogłosić kolejną falę. Słyszy się o Indiach, słyszy się o nowych szczepach koronawirusa, więc obawiamy się, że minie sezon i w październiku czy listopadzie znowu nas zamkną. Dla wielu firm, także dla nas, będzie to kolejna tragedia. I nie wiem, czy udźwignęlibyśmy następny lockdown.
Póki co warto być jednak dobrej myśli. Tak jak właścicielka otworzonej niedawno w sercu Legionowa budki z lodami firmowanymi nazwiskiem Magdy Gessler. Ona również, choć w swej bogatej ofercie ma także kawę czy unikalne gofry na patyku, trzyma kciuki za wyjątkowo ciepłe lato. – Zniesienie obowiązku noszenia maseczek oraz otwarcie ogródków restauracyjnych napawa ogromnym optymizmem. Nie tylko przedsiębiorców, lecz każdego z nas. Widzimy po mieszkańcach Legionowa, jak bardzo brakuje im normalności i życia sprzed pandemii. Wszyscy oczekujemy przede wszystkim właśnie jej. Jak tylko pojawi się ładna pogoda, będziemy tu mieli więcej leżaków i stolików, tak więc każdy znajdzie dla siebie miejsce, aby spokojnie usiąść w gronie rodziny czy przyjaciół i bardzo miło spędzić czas – zachęca Agata Kaczyńska prowadząca punkt Ice Cream Magda Gessler.
Miło, a przy tym zdrowo i słodko. No i na dodatek w cieniu drzew położonego tuż za miejskim ratuszem parku Solidarności. – Proponujemy wyłącznie lody naturalne, tworzone pod okiem królowej polskiej gastronomii Magdy Gessler, która – na co już teraz serdecznie zapraszam – w czerwcu odwiedzi nasze miasto. Tworzymy lody oparte zarówno na tradycyjnych, jak i na bardziej wyszukanych składnikach. Oferujemy na przykład lody alkoholowe lub wegańskie, tak więc każdy znajdzie u nas coś dla siebie – zapewnia Agata Kaczyńska.
Pracować, ale kim?
Skoro już mowa o szukaniu, pandemiczne zamrożenie gastronomii skończyło się dla niej masowym odpływem personelu. Przy czym na jego równie masowy przypływ nie ma co liczyć. – Znalezienie w tej chwili pracownika graniczy z cudem, ponieważ ludzie się przebranżowili i nie chcą już być kelnerami czy pracować na kuchni. Bo ich zdaniem nie jest to pewny temat. Wolą iść do pracy gdzie indziej i co miesiąc brać pensję, niż zarobić trochę więcej, ale tylko przez kilka miesięcy, a później być może znowu zostać bez pracy. I to jest teraz w gastronomii duży problem – twierdzi Maciej Adamski.
Pocieszający jest za to, dosłowny i metaforyczny, głód klientów pragnących znów móc bez obaw zjeść posiłek „na mieście”. Czego zresztą wielu z nich dawało dowody już wcześniej, korzystając z furtek, jakie otworzyła restauratorom ich kreatywność w interpretacji narzucanych przez rząd ograniczeń. – Obserwujemy chęć zabawy, chęć przychodzenia tutaj. Widzieliśmy to choćby w ostatni weekend. Mimo że padał deszcz, goście dopisali i mieliśmy fajne obłożenie. Myślę, że jak tylko wyjdzie słońce i na dłużej pojawi się ładna pogoda, nasza restauracja będzie pękała w szwach – dodaje szef Q&Q.
Za kilka dni z branży gastronomicznej zostaną zdjęte ostatnie krępujące ją kajdany. Wtedy już tylko od samych przedsiębiorców będzie zależało to, czy i jak szybko uda im się od nowa nasycić rynek swą ofertą.