W ramach projektu „Sąsiedzi, czyli co się roi w Legionowie…” bibliotekarze z Poczytalni przeprowadzali m.in. wywiady z ekspertami zajmującymi się ochroną i pomocą dzikim zwierzętom. Warto poczytać, co mają oni do powiedzenia na ich temat i co mówią o roli człowieka w życiu zwierząt oraz o sposobach ułatwiającym im funkcjonowanie wśród ludzi. Tym razem rozmowa z Oktawianem Szwedem, prezesem zarządu Fundacji Na Rzecz Ochrony Dzikich Zwierząt PRIMUM, z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Jeżurkowo”.
Mateusz Szymański: Czym się pan zajmuje, czym zajmuje się „Jeżurkowo”?
Oktawian Szwed: Ośrodek rehabilitacji dzikich zwierząt „Jeżurkowo” powstał ponad 10 lat temu przy naszym domu w Skierdach. Początkowo jedynymi pacjentami Jeżurkowa były jeże. Ostatnio, po powiększeniu terenu ośrodka i zbudowaniu infrastruktury, zyskaliśmy możliwość udzielania pomocy innym małym i średnim ssakom. Jeże nadal stanowią około 80% wszystkich pacjentów, ale przyjmujemy również wiewiórki, zajączki, nietoperze czy borsuki.
MS: Jakimi zwierzętami są jeże? Można jakoś ogólnie opisać ich charakter?
OS: Jeże są zwierzętami o aktywności nocnej. Buszują w nocy i nie powinniśmy ich teoretycznie widzieć za dnia. Na ogół, gdy widzimy jeża w dzień, jest to powód do niepokoju. Jeśli chodzi o charakter, jeże są twardzielami. W naturze mamy do czynienia z dwoma rodzajami reakcji zwierząt na niebezpieczeństwo: ucieczka albo walka. Większość zwierząt salwuje się ucieczką w chwili spotkania z większym drapieżnikiem czy zagrożeniem. Jeże natomiast walczą – zwijają się w kulkę, starają się dotkliwie pokłuć przeciwnika lub czekają aż niebezpieczeństwo się oddali. Jeżowa strategia, która sprawdza się w kontaktach z większymi drapieżnikami, nie sprawdza się zupełnie w kontakcie z naszą cywilizacją – jeśli jeż zastyga na środku jezdni, to prędzej czy później któryś pojazd go przejedzie.
MS: Czy jeże mają swą rolę w naturze, a ludzie z nich jakieś korzyści?
OS: Ewolucja sprawiła, że właściwie każde zwierzę ma do odegrania jakąś rolę w ekosystemie. Z naszego punktu widzenia, choć bardzo nie lubię się nań powoływać, uznajemy część zwierząt za szkodniki. A to absurdalne, bo nie ma takich zwierząt. Ludzki punkt widzenia jest trochę spaczony. Jeśli chodzi o jeże, także z perspektywy ludzi, są bardzo korzystne, ponieważ regulują populację wszystkich zwierząt, które uważamy za szkodniki w ogrodach czy parkach. Pełnią rolę sanitariuszy terenów zielonych. Jeśli jest nadmiarowa populacja jakichś owadów czy gryzoni, jeże się nimi zajmą.
MS: A podpowiedziałby pan, co można podać jeżowi?
OS: Trzeba pamiętać o tym, że jeże to drapieżniki. Najprościej podać jeżowi chude, drobno krojone mięso albo dobrej jakości karmę dla kociąt. Na pewno mu nie zaszkodzi. Karma dla kotów powinna być mokra, bo sucha wiążę wodę, a w lecie jeże łatwo się odwadniają. Zdarza się, że ludzie, chcąc pomóc jeżowi, podają mu jabłka, sałatę lub inne warzywa i twierdzą, że jeż jest chory, ponieważ tego nie zjada. A on po prostu nie jest weganinem i ma kompletnie inną dietę.
MS: A można jeżom podawać wodę?
OS: Nie tylko można, ale nawet należy podawać je czystą wodę. Nigdy nie należy podawać mleka. Krowie mleko może je zabić, ponieważ jeże nie tolerują laktozy. Generalnie mleko krowie szkodzi wszystkim zwierzętom i nie powinno się go im serwować, czy to dorosłym, czy młodym. Na własną rękę nigdy nie karmimy dzikich zwierząt, którym chcemy pomóc.
MS: Dziękuję za podkreślenie tej kwestii, bo pewnie wiele osób myśli, że mleko krowie jest uniwersalne.
OS: Jeż w dobrej kondycji, jak napije się mleka, to po prostu dostanie biegunki i się odwodni. Jeśli nakarmimy osierocone maluszki, które mają po 20-30 gramów, z reguły nie przeżywają takiego karmienia. Krowie mleko nie jest trawione, rozkłada się w jelitach, dochodzi tam do stanu zapalnego i nie ma czego zbierać po dwóch dniach, niestety.
MS: Czy jeże mają jakichś wrogów naturalnych, oprócz ludzi?
OS: Tak, ludzie chyba są największym wrogiem naturalnym jeży i wszystkiego, co żyje na tej planecie. Jednakże uważa się, że lisy, kuny, a zwłaszcza borsuki mogą zrobić krzywdę jeżom. Rzeczywiście borsuk ma do tego odpowiednie „narzędzia” – pazury wielkości połowy naszych palców – i mógłby otworzyć jeża jak konserwę, nawet jeśli ten byłby zwinięty w kulkę. Jednakże borsuki są owadożercami i mają podobny jadłospis jak jeże. Polują w ostateczności. Wielka Brytania to jedyny kraj w Europie, gdzie doszło do daleko idącej synatropizacji gatunku i borsuki żyją niemal wśród ludzi. Na nagraniach z kamer-pułapek widać, że borsuki i jeże jednocześnie odwiedzają tam ogrody. Bywa, że borsuk się wita z jeżem, wąchają się wzajemnie i odchodzą w inne strony. Czasem jeże siedzą spokojnie i wyjadają z miski podany pokarm, bo borsuki zazwyczaj są dokarmianie tym samym. Widzieliśmy też ekstremalny przykład, gdzie borsuk zbliżył się do jeża, a jeż wydał bardzo głośny krzyk, którym wystraszył borsuka.
MS: A czy jeże mają szczególnie dobre relacje z innymi gatunkami?
OS: Z reguły w miastach dobrze dogadują się z bezdomnymi kotami. W miejscach, gdzie dokarmia się koty, natychmiast gromadzą się jeże, bo są one bardzo pragmatyczne – jak widzą, że jest dobra karma, to czemu miałyby nie skorzystać. Zdarzało nam się dostać filmy i zdjęcia, jak koty i jeże jedzą z jednej miski. Tolerują siebie, nie robią sobie krzywdy w miastach. Może nie tyle kooperują, co żyją w jednej niszy bezkonfliktowo.
MS: Jak rozpoznać, że jeż potrzebuje pomocy i jak ona powinna wyglądać?
OS: Pierwszym symptomem, że jeż potrzebuje pomocy jest to, że widzimy go w ciągu dnia. Jednak, szczególnie w lecie, są wyjątki. Jeżowe mamy nie mają wiele czasu w nocy na zdobycie pokarmu i często żerują, zanim na dobre się ściemni. Więc to, że widzimy jeża w ciągu dnia, może oznaczać coś niepokojącego, ale nie zawsze. Pomocy wymagają wszystkie zwierzęta, które są ranne, osłabione albo chore. Zazwyczaj towarzyszą temu problemy z poruszaniem się lub leżenie w bezruchu przez dłuższy czas. Jeśli widzimy jeża, który leży w świetle dnia na otwartej przestrzeni przez godzinę albo dwie, to na pewno zwierzę potrzebuje pomocy. Powinniśmy zawiadomić służby miejskie, ekopatrol, skontaktować się z ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt lub lecznicą weterynaryjną, która ma doświadczenie w leczeniu dzikich zwierząt. Małe, chore zwierzę trzeba jak najszybciej przewieźć do ośrodka lub lecznicy, ponieważ to zdecydowanie zwiększa jego szanse na przeżycie. Potrzebujące pomocy jeże wkładamy do kartonika i zabezpieczamy przed utratą ciepła. Zdecydowanie nie podajemy jedzenia – może to tylko pogorszyć ich stan. Tak jak w przypadku leżącego człowieka na ulicy: nie zawozimy go do McDonald’sa, tylko szukamy pomocy medycznej. Ze zwierzętami postępujemy tak samo.
MS: Widziałem, że można „adoptować” jeże na państwa stronie. Jak wygląda ten proces?
OS: Adoptować to za mocno powiedziane – jeże to gatunek chroniony, nie wolno ich przetrzymywać w niewoli. Wyleczone zwierzęta muszą trafić z powrotem do środowiska naturalnego. Dotyczy to również odchowanych w ośrodku jeżowych maluchów. Ratujemy kilkaset zwierząt rocznie, dlatego brakuje nam terenów do uwolnień, a nie chcemy w nieskończoność „zajeżać” okolic Legionowa i Nowego Dworu. Dlatego prowadzimy akcję „Ogrody otwarte”, w której poszukujemy miejsc bezpiecznych dla jeży. Można nas o nich poinformować przez wypełnienie ankiety na stronie https://www.primum.org.pl/ankieta/. Ogród otwarty to taki ogród, z którego jeż może się łatwo wydostać. Teren jednego jeża to od 5 hektarów wzwyż, więc znaczenie ma też bezpośrednia okolica ogrodu, w której nie może być specjalnie dużo niebezpieczeństw, powinien być ograniczony ruch kołowy, a wokół dużo terenów zielonych. Ważne, żeby w pobliżu nie używano środków ochrony roślin, bo są one dla jeży toksyczne. Po spełnieniu tych warunków chętnie się umawiamy z taką osobą, żeby mogła nam pomóc w uwolnieniu, najczęściej kilku jeży. Odbywają się one wieczorami. Nie jest to więc stricte adopcja, jeże rozchodzą się po okolicy, czasami ten dany ogród odwiedzają, ale nawet właściciel może o tym nie wiedzieć, bo dzieje się to w nocy. Można tylko widzieć ślady, takie jak zniknięcie pożywienia czy odchody.
MS: Nawiązując do środków ochrony roślin, czy dotyczy to też naturalnych sposobów, jak wywary z czosnku czy cebuli?
OS: Nie, chodzi tylko o środki agresywne, trujące. Jeśli jeż zje coś, co zatruło się wcześniej, to również ginie. Jeże są odporne na szereg rzeczy, np. na jad żmii. Nawet nazwa zwierzęcia pochodzi w języku polskim od zwierzęcia, które polowało na żmije czy na węże. Ale na środki chemiczne, których używamy, nie jest odporny i niestety nie przeżyje. Z tego powodu odstawmy środki chemiczne, zwłaszcza jak mamy jeże w ogrodzie. One załatwią sprawę za nas.
MS: Czy na zakończenie dodałby pan coś, co uważa za ważne, a co jeszcze nie wybrzmiało?
OS: Bardzo upowszechniła się moda na stawianie domków dla jeży. Zdarza się, że jeże je zasiedlają, hibernują zimą, i to jest bardzo fajne. Musimy jednak pamiętać, że domki powinny być odpowiednio duże. Gniazdo hibernacyjne jeża może mieć nawet pół metra średnicy. Tak więc domek powinien być sześcianem zbudowanym z grubych desek o boku około 50-60cm. Domki, które można kupić w internecie, są często zdecydowanie za małe. Stawiając domek, musimy pamiętać, żeby był ustawiony we właściwym miejscu, a jego otoczenie powinno zapewnić jeżowi bezpieczeństwo i miejsce do żerowania. Dlatego ważniejsze od budowy domków jest pozostawienie części ogrodu zupełnie dzikiej. Miejsca, gdzie zostawiamy liście, gałęzie, gdzie nie porządkujemy. To samo dotyczy terenów publicznych. Jest to ważne nie tylko ze względu na jeże. W liściach hibernuje mnóstwo owadów oraz innych zwierząt. Dużo ważniejsze więc wydaje się zostawienie materiałów do zrobienia gniazd dla jeży, niż budowanie samych domków jeżowych.
rozmawiał Mateusz Szymański, bibliotekarz w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Legionowie.
Projekt „Sąsiedzi, czyli co się roi w Legionowie…” zrealizowano dzięki grantowi finansowemu z Funduszu Naturalnej Energii. Organizatorem konkursu jest Operator Gazociągów Przesyłowych GAZ-SYSTEM S.A., a partnerem Fundacja „Za górami, za lasami”.