W przyrodzie, wedle znanego powiedzenia, nic nie ginie. Tak samo, choć w trochę innym sensie, jest z miejskimi odpadami – one również same ze śmietników nie znikają. Ktoś najpierw musi je z nich zabrać, najlepiej posegregowane. Kłopot w tym, że mimo takiego obowiązku legionowianie, wzorem wielu rodaków, często tę czynność lekceważą. A to błąd, za który płaci teraz nie tylko przyroda, lecz płacą też oni sami.
Podejmowane na szczeblu centralnym decyzje uderzające w firmy odbierające i przetwarzające śmieci sprawiły, że wiele z nich zniknęło z rynku, a pozostałym radykalnie podniosły się koszty funkcjonowania. Nic dziwnego, że uważniej zaczęły one patrzeć swoim klientom na ręce. A dokładniej rzecz ujmując, na skład dostarczanych z ich terenu śmieci. Dla większości gmin to bardzo zła informacja. – O ile kiedyś przymykano oko na wiele różnych rodzajów śmieci znajdujących w odpadach zmieszanych, w tej chwili na instalacjach ich przetwarzania zwraca się na to uwagę, co w konsekwencji wiąże się z większymi kosztami, którymi obciążana jest gmina, no i niejako automatycznie będą nimi obciążani mieszkańcy – mówi Jacek Kaca, zastępca kier. referatu ochrony środowiska Urzędu Miasta w Legionowie.
Bodaj największym problemem, zwłaszcza wiosną i latem, jest podrzucanie do altanek śmietnikowych odpadów budowlanych. Jedni ignorują przepisy celowo, inni nieświadomie, lecz efekt bywa z grubsza podobny. Tymczasem droga, którą powinny podążyć pozostałości po remoncie lokalu, jest w Legionowie całkiem krótka i prosta. – Tego typu odpady, po wypełnieniu odpowiedniego wniosku, można we własnym zakresie wywieźć do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych przy ulicy Olszankowej. I tam można rocznie dostarczyć do trzech metrów sześciennych odpadów poremontowych. Jeżeli uznamy, że to się nam nie opłaca i wrzucimy je do pojemnika na odpady zmieszane, to niestety później to wszystko na instalacji wychodzi. Koszt zagospodarowania odpadów budowlanych to około 2 tys. zł za tonę. Jeżeli na instalacji stwierdzą, że w samochodzie znajdują się takie odpady, to cała zawartość 18-tonowego pojazdu liczona jest wtedy jako odpad budowlany – dodaje urzędnik. No i robi się naprawdę drogo…
W ten oto sposób finansowe konsekwencje czyjejś niefrasobliwości odczują wszyscy mieszkańcy. Ignorując przepisy, łatwo też jednak ponieść odpowiedzialność indywidualną. – Straż miejska ma w tej chwili takie uprawnienia, że za wrzucanie odpadów budowlanych do pojemników na odpady segregowane lub zmieszane może nałożyć grzywnę do 500 zł. A w sądzie może to być nawet do 5 tys. zł. Ustawodawca wszelkimi sposobami próbuje wymóc na nas prawidłową segregację – zwraca uwagę Jacek Kaca. Przy czym walające się w altankach gruz, fragmenty armatury czy stara stolarka okienna to oczywiście tylko część problemu. Podobnie wygląda sprawa z oponami samochodowymi. Wiosną oraz na początku zimy ich widok pod śmietnikami jest dość powszechny. A przecież je również – nie ryzykując z podrzucaniem ich pod śmietnik – można zostawić w legionowskim PSZOK-u. Bez względu na to, czy zużytych opon jest cały komplet, czy choćby tylko jedna.
Gruntowniejsza niż dotąd weryfikacja zawartości miejskich „dzwonów” powinna z czasem wymusić na mieszkańcach większą staranność przy segregacji śmieci. Tym bardziej, że od lipca pojawiły się w mieście nowe pojemniki – na bioodpady. Do ich mądrego wyrzucania ratusz zamierza przyzwyczaić ludzi również na mniejszą, domową skalę. – Będziemy mieć przygotowane małe, 15-litrowe pojemniczki na bioodpady z workami biodegradowalnymi, do segregacji w domu – głównie w blokach, gdzie z reguły jest mało miejsca. Rozdamy mieszkańcom zabudowy wielorodzinnej około ośmiuset takich kompletów. Mam nadzieję, że zachęci ich to do segregowania bioodpadów – mówi Jacek Kaca. Korzystając z kolportowanej przez miasto i spółdzielnię ściągawki, przy ich wyrzucaniu należy jeszcze wiedzieć o jednym. – Powinny one być gromadzone luzem lub w workach biodegradowalnych. One są troszkę droższe niż te foliowe, ale ulegają o wiele szybszemu rozkładowi. To ważne, bo później te bioodpady jadą na kompostownię i są tam sprawdzane. Jeżeli będzie w nich sporo worków foliowych, to zmienia się klasyfikacja tych odpadów i dla gminy ich wywóz będzie dużo droższy.
Warto na co dzień o tym pamiętać. Także po to, aby od święta nie być zdziwionym kolejną podwyżką opłat za odbiór miejskich śmieci.